poznaj samego siebie i zacznij żyć pełnią życia

piątek, 24 grudnia 2010

Życzenia Świateczne

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2011 roku życzę Ci, by nadchodzące Święta oraz Nowy 2011 rok były dla Ciebie oraz Twoich bliskich radosne, spokojne i dostatnie!

Byś mogła/mógł w ten świąteczny czas choć przez chwilę zwolnić tempo życia, odpocząć od pracy, prowadzenia biznesu i spędzić tych kilka dni naprawdę tak jak lubisz.

Zasługujesz na to!

Życzę Ci też wielu zaskakujących
sukcesów w każdym aspekcie Twojego życia.

Dużo zdrowia, szczęścia i miłości.

Z całego serca tego wszystkiego właśnie Tobie życzę

Barbara Łukowiak

niedziela, 3 października 2010

Czy wiesz co mają wspólnego ze sobą: Adam Małysz, Brian Tracy i Albert Einstain?

Witam Cię serdecznie!

Czy zastanawiałeś/aś się kiedyś co wspólnego mogą mieć ze sobą takie osoby jak Adam Małysz, Brian Tracy i Albert Einstain? Prawdopodobnie pierwsze, co przychodzi Ci na myśl, to to, że wszystkie te osoby są przez Ciebie rozpoznawalne. Są one sławne, są ludźmi sukcesu i mają masę kasy. Tak, oczywiście jest to prawdą. Ale to prawda tylko ogólnikowa.

Kiedy przyjrzysz się bliżej tym postaciom odkryjesz, że mieli oni odwagę i determinację wytrwale dążyć do postawionego przez siebie celu.
Jednak to nie wszystko.

Istnieje jeszcze inne, głębsze podłoże ich sukcesu.
Czy wiesz co to jest?

Nie będę już dłużej trzymać Cię w niepewności. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Otóż wszystkie te osoby robiły dokładnie to, co kochały robić! To właśnie jest główny determinant ich sukcesów- również finansowych.

No właśnie. Ale zapewne również zdajesz sobie sprawę z tego, że odkrycie tego, co się kocha robić jest tak naprawdę ogromną sztuką. Nie wszyscy to potrafią. Powiem więcej, większość osób nawet nie zastanawia się nad tym zagadnieniem. A mogłoby to być dla nich kluczowe w osiągnięciu wolności finansowej.

Ale wróćmy do tematu. W życiu tych sławnych osób, w ich postępowaniu było coś, czego nie widać na pierwszy, a nawet na drugi rzut oka. Coś, co przyczyniło się do ich ogromnej popularności, coś, dzięki czemu potrafiły one precyzyjnie wybrać jedną dziedzinę z wielu innych możliwości i odnieść tym samym ogromny sukces.

Mianowicie, postaci te potrafiły określić samych siebie i odpowiedzieć sobie na pytanie: KIM JESTEM. One po prostu doskonale znały samych siebie.

Tak, to takie proste!

A czy Ty, wiesz już kim jesteś i co chcesz robić w życiu?

Być może, skoro czytasz te słowa nadal poszukujesz swojej ścieżki?

Myślę, że nie jesteś w tym osamotniony/a. Większość z nas nie umie się określić, bo po prostu nigdy nie zastanawiała się nad tym.

Pomyśl przez chwilę. Jakby to było, gdybyś miał/a pracę, która Cię satysfakcjonuje? Pracę, w której zarabiasz godziwe pieniądze i jesteś naprawdę ceniona/y przez innych?

Jakby to było gdybyś w pełni doceniał/a i szanował/a samego/samą siebie?

Jakby to było gdybyś wreszcie odblokował/a swoje talenty?

O ile więcej bogatsze, szczęśliwsze i bardziej spełnione byłoby wtedy Twoje życie?
Jeżeli ten obraz jest Ci bliski, jeżeli już widzisz nową, szczęśliwszą wizję swojej przyszłości, nie pozostaje Ci nic innego, jak wykonanie konkretnych kroków, które zamienią Twoją wizję w realną rzeczywistość.

Wszystko co musisz zrobić na początek, to znaleźć chwilkę czasu, by zastanowić się co sprawia Ci przyjemność, kim chcesz być i co tak na prawdę chcesz robić w życiu, a przede wszystkim zdać sobie sprawę z tego KIM JESTEŚ.

Tego Ci życzę z całego serca

Barbara Łukowiak

Ps.

Czasami warto skorzystać z pomocy i nie borykać się z czymś, co już zostało odkryte. Dlatego jeżeli nie wiesz jeszcze kim jesteś, a chciałbyś/ chciałabyś z łatwością to sobie uświadomić i wykorzystać tę wiedzę dla poprawy swojego życia, znakomitą pomocą może się okazać dla Ciebie książka: "Poznaj samego siebie i zacznij żyć pełnią życia" , której darmowy fragment możesz pobrać tutaj: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl

czwartek, 30 września 2010

Dokąd zmierzamy?

Autorem artykułu jest Teresa Maria Zalewska


Życie w nieustannym stresie wiąże się z poważnymi konsekwencjami. The American Medical Association zgodnie twierdzi, że ponad 90% chorób ma powiązanie ze stresem.

Kiedy jesteśmy w stanie konfrontacji z sytuacją , którą nasz twórczy umysł postrzega jako niebezpieczną, nasz organizm zaczyna wydzielać kilkadziesiąt neurotransmiterów, z których najbardziej znanym jest hormon walki lub ucieczki - adrenalina.

W naszym społeczeństwie rywalizacja jest tak rozpowszechniona, że nawet dzieci szkolne są pod wpływem wszechobecnych nacisków, które w konsekwencji prowadzą do stresu. Sama szkoła jest wielkim źródłem stresu, zwłaszcza dla dzieci, których wyniki szkolne są słabe. Bez wątpienia szkoła jest doświadczeniem definiującym człowieka. Poczucie własnej wartości, wybór kariery, oczekiwania w życiu kształtują się w dużym stopniu pod wpływem ocen, nagród, które otrzymujemy w szkole. Słabe wyniki w szkole przynoszą wiele negatywnych emocji, które prowadzą do lęku i postrzegania zagrożenia, i niebezpieczeństwa, czyli stresu. Upośledza on uczącego się uruchamiając błędne koło, po którym oceny szkolne spadają spiralą w dół.................... Ogólnie nauczyciele szkolni testują i doceniają zadania półkuli logicznej. Logika, sekwencje, liczenie, kategoryzowanie, umiejętności werbalne wszystko to jest wysoko nagradzane w szkole. Intuicja , emocje, humor, ruch rytmiczny, tworzenie obrazu i inne "gestaltowe" możliwości mózgu nie są używane, testowane i szczególnie cenione. Dopiero w prawdziwym świecie, poza klasą, gdzie sukces zależy od twórczej wyobraźni, która umożliwia ustanawianie i prowadzenie biznesu i innych działalności, zaczynamy doceniać wagę mózgu "gestalt".

"Smart moves, why learning is not all in your head" dr Carla Hannaford
Życie w nieustannym stresie wiąże się z poważnymi konsekwencjami. The American Medical Association zgodnie twierdzi, że ponad 90% chorób ma powiązanie ze stresem.

Kiedy jesteśmy w stanie konfrontacji z sytuacją , którą nasz twórczy umysł postrzega jako niebezpieczną, nasz organizm zaczyna wydzielać kilkadziesiąt neurotransmiterów, z których najbardziej znanym jest hormon walki lub ucieczki - adrenalina.
To nasza indywidualna interpretacja świata decyduje o tym, czy daną sytuację będziemy postrzegać jako zagrożenie, czy możliwość poznawania otaczającej rzeczywistości.

Wydzielanie adrenaliny, to reakcja stopniowa zależna od stanu zagrożenia, stąd by ją organizm rozłożył , potrzebny jest czas zanim poczujemy się znowu spokojni. W czasie stresu kora nadnerczy również wydziela grupę hormonów zwanych glukokortykoidami, z których najważniejszy to kortyzol. Kortyzol podnosi poziom cukru we krwi, aby wydzielić energię potrzebną do aktywności mięśni. Badania na Uniwersytecie McGill wykazały, że większa ilość kortyzolu wiąże się z mniejszą możliwością uczenia się i słabszą pamięcią, a także z problemami w koncentracji. Dzieci w sytuacjach, które postrzegają jako stresujące reagują roztargnieniem, i "walczą". W trudnej sytuacji reakcja "przetrwanie" jest bardziej pożądana niż racjonalne myślenie. Ale gdy stres jest przewlekły i długotrwały płacimy za to coraz większą cenę. Ponieważ rozwój sieci nerwowych i mielinizacja są skoncentrowane na obszarach przetrwania, rozwój sieci w odpowiedzialnym za tzw. wysokopoziomowe myślenie przyczynowo- skutkowe mózgu limbicznym i nowej korze jest ograniczone.

Ludzie żyjący w dużym stresie nieodpowiednio rozwijają drogi nerwowe, tworzące fundamenty dla nowego uczenia się, rozumowania i twórczości.
Często też są nieświadomi tego, jak bardzo są zestresowani.

Jest tak, ponieważ stało się to dla nich stylem życia. Hans Selye nazywa tę nieświadomość "General Adaptive Syndrome - GAS"), skomplikowanym fizjologicznym mechanizmem, którego celem jest pozwolić organizmowi dostosować się do stresu. Adaptacja jednak niekoniecznie zawiera w sobie zdolności wyższego myślenia i twórczego funkcjonowania.

A konsekwencje?
Czy nieumiejętność radzenia sobie z wyzwaniami życiowymi wynikająca z braku mielinizacji sieci nerwowych u dzieci, nie przekształca się w problemy związane z brakiem zaspokojenia własnych ekonomicznych potrzeb u ludzi dorosłych?

Czy stres związany z tą sytuacją nie przekłada się na rozwój chorób takich jak rak?
"Plaga nowotworów dziesiątkuje Polskę" - donosi sobotnie wydanie informacji na www.wp.pl "Wybrzeże i Mazury - najmniej skażone regiony Polski - są dotknięte plagą zachorowań na raka płuc. Te szokujące informacje podaje ostatni raport przygotowany przez Centrum Onkologii w Warszawie. Największy wpływ na zachorowalność ma zachowanie i styl życia ludzi, a nie stan otaczającego ich środowiska - uważa współtwórczyni raportu dr Joanna Didkowska z Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów Centrum Onkologii w Warszawie."

Znakomita większość lekarzy i psychologów zdaje sobie sprawę z tego, że stres osłabia działanie układu immunologicznego. Dopóki układ immunologiczny jest sprawny, powstające bezustannie komórki nowotworowe są eliminowane zanim poczynią jakiekolwiek szkody. Wzmożone wydzielanie kortyzolu towarzyszące "zespołowi przetrwania", tłumi działanie systemu immunologicznego, a co z tym się wiąże, wzrasta podatność na zachorowanie m.in. na schorzenia nowotworowe.

Biorąc pod uwagę wyniki prac wielu specjalistów z zakresu pedagogiki, psychologii i medycyny, nie trudno jest odgadnąć iż droga, którą jako społeczeństwo podążamy, wiedzie do krajobrazów dalekich od wyśnionego raju. Myślę, że raczej należałoby się zastanowić, co zmienić, by konsekwencje podjętych działań były bardziej zadowalające zarówno ze społecznego jak i medycznego punktu widzenia.

Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska

---
Centrum OBK \"Vega\"

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 27 września 2010

Jak małpa uratowała rybę z wody?

Autorem artykułu jest Teresa Maria Zalewska


Proces wychowania człowieka zawsze wiąże się z \"wrzuceniem\" do jego umysłu wielkiej ilości informacji dotyczących ludzkiej egzystencji. Do wielu z nich dystansujemy się, zwłaszcza w wieku młodzieńczego buntu, ale z częścią identyfikujemy. Po pewnym czasie stają się dla nas podstawowymi prawdami o nas samych i otaczającej rzeczywistości. Choć konfrontacja tych struktur z \"mknącym życiem\" przemawia za dystansowaniem się do prawie wszystkiego, co wtłoczono nam do głowy, my nie potrafimy lub nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jak mogłaby wyglądać nasza egzystencja bez nich.

"- Co Ty do licha wyrabiasz? - zapytałem małpę widząc, że wyciąga rybę z wody i układa ją na gałęziach drzewa.
- Ratuję ją od utonięcia - odpowiedziała mi"


"Śpiew ptaka" Tony de Mello


Proces wychowania człowieka zawsze wiąże się z "wrzuceniem" do jego umysłu wielkiej ilości informacji dotyczących ludzkiej egzystencji. Do wielu z nich dystansujemy się, zwłaszcza w wieku młodzieńczego buntu, ale z częścią identyfikujemy. Po pewnym czasie stają się dla nas podstawowymi prawdami o nas samych i otaczającej rzeczywistości. Choć konfrontacja tych struktur z "mknącym życiem" przemawia za dystansowaniem się do prawie wszystkiego, co wtłoczono nam do głowy, my nie potrafimy lub nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jak mogłaby wyglądać nasza egzystencja bez nich.
Czego naprawdę potrzebujemy do budowania naszego życiowego doświadczenia, by nie przypominało opowieści ze “Śpiewu ptaka” przytoczonej powyżej?
W moim przekonaniu przede wszystkim wiedzy o mechanizmach funkcjonowania własnego organizmu oraz o umiejętności posługiwania się podstawowymi narzędziami służącymi do kreowania życiowych doświadczeń.

W toku szkolnego rozpoznawania swojego organizmu, uzyskaliśmy mało jasny obraz złożonej biologicznej struktury jaką jest ludzkie ciało, lecz o zależności między "psyche" i "somą", naprawdę niewiele wiemy.

Dla większości z nas życie to średnia arytmetyczna z tego, czego nas nauczono i tzw. bliżej nieokreślonego "fartu życiowego". Ale zakładając, że potrafimy radzić sobie na codzień, czy nasze życie jest świadomym wyborem doświadczeń, które naprawdę chcielibyśmy zaliczyć w tej układance?
Obdarowanych umiejętnością kreowania, nazywamy szczęściarzami, choć z moich obserwacji, a także z ich wypowiedzi wynika, że do poczucia tzw. szczęścia w życiu, wiele im brakuje.

Od czego zależy poczucie spełnionego życia? Czy naprawdę możemy świadomie tworzyć kolejne jego etapy, a jeśli tak, to jak tego dokonać?
Jaki wpływ na nasz organizm ma umiejętność kreowania świadomego życia?

Moje warsztatowe doświadczenia wskazują, że konsekwentna "praca z emocjami", prowadzi do odczuwania coraz głębszego wewnętrznego spokoju. W harmonii z odczuciem, możemy bardziej świadomie dokonywać wyboru myśli do kreowania dokładnie tego, czego pragniemy doświadczyć.
Skąd wziąć pomysł na bazie, którego rozwiniemy nowe doznania?

Myślę, że system edukacji na świecie coraz bardziej docenia tę część naszego mózgu, która odpowiada za wgląd w intuicyjne inspiracje. W tym kreowaniu siebie z poziomu intuicji, trzeba „wznosić się” niejednokrotnie ponad własne emocje, ale nagroda jest warta wysiłku - spokój warunkujący niezależność i życie według własnych zasad. Jeśli wtedy komuś przyjdzie do głowy "ratować nas" poprzez uszczęśliwianie „nowym, cudownym” programem na życie, będzie srodze rozczarowany brakiem podatności na manipulację.

Pozdrawiam
Teresa Maria Zalewska

---
Centrum OBK "Vega"



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 24 września 2010

Pierwotna rana

Autorem artykułu jest Krzysztof P. Kina



Pierwotna rana to nasz ból egzystencjonalny wokół którego zbudowaliśmy całe nasze życie. Wygląda na to, że 99% społeczeństwa otrzymało w dzieciństwie taką ranę, która kształtuje późniejsze całe życie. Te rany to zazwyczaj ból odrzucenia, ból rozłąki. To kopniak w serce młodego człowieka od najbliższych. Całe to zdarzenie młoda psychika obudowuje później skomplikowanym system obronnym i stara się zapomnieć o tym wszystkim i generalnie jej się to udaję. Nigdy nie wiemy co nas boli i dlaczego, po co. Za to doskonale są widoczne efekty tego kopniaka. Nieśmiałość, bierność. agresja, strach, niemoc, brak wizji, celu - marne życie. Cały wic polega na tym aby poznać ten problem i go uzdrowić. Spojrzeć na niego nie oczami małego nierozumiejącego dziecka tylko oczami świadomej, pełnej miłości osoby, która na dodatek wie, że to było dla niej na danym etapie najbardziej odpowiednie i niesie ze sobą skarby.

Odkryć takie rzeczy nie jest łatwo. Wymaga to wielkiego serca i chęci i… odwagi. Zazwyczaj gdy się sięga do tej rany pojawia się wielki ból, strach, rozpacz… ogromne emocje targają człowiekiem. Takie, że po prostu chce się uciec i nic z tym nie zrobić. W końcu żyje się już tyle lat i jakoś się z tym nauczyło żyć więc… ale uwolnienie się od swego pierwotnego bólu, od przyczyny wszelkich problemów, zachowań, reakcji i zrozumienie swego życia jest tak diametralną i radykalną zmianą życia, że każdy jak już to zrobi to się wręcz zachwyca i bije się w głowę dlaczego do tej pory tego nie zrobił. Jak mógł tak długo żyć w takich katuszach?

Raną może być na przykład odrzucenie w dzieciństwie przez Ojca. Jest to najczęstsza przyczyna naszego pokręconego życia. Ojcowie w Polsce i chyba też na świecie, nie zdają sobie sprawy jak wielką rolę pełnią dla swych dzieci. Ojciec odpowiada za uziemienie, za poczucie bezpieczeństwa, za kontakt z rzeczywistością, twórczość, kreatywność i… moc, siłę. Oczywiście, że z pustego i Salomon nie naleje, więc problem jest wielopokoleniowy. Ojcowie szli na wojny i ginęli, dzieci się wychowywały same bez odpowiednich wzorców, popełniały błędy, nie nauczone miłości przekazywały swą niewiedzę dalej i tak się temat pogłębia. Obecnie większość ojców i matek to też wystraszeni ludzie, oderwani od Rzeczywistości i przeświadczeni o swej samotności o konieczności walki o przetrwanie i życie płodzą takich samych jak oni. A w tych czasach się to wyjątkowo nasila.

Zadana rana odrzucenia sprawia, że młody człowiek zaczyna sobie myśleć: coś ze mną jest nie tak skoro nawet najbliżsi mnie nie kochają, skoro nie chcą ze mną rozmawiać i mnie unikają, jestem jakiś trefny, wybrakowany, coś jest ze mną nie tak… a ponieważ tak myśli więc i tak się też staje… Brak świadomości u rodziców sprawia, że nie dostrzegają przyczyny problemu tylko widzą skutek - jego autodestrukcje, jego zaniżone poczucie własnej wartości, słabe wyniki w szkole, jego niegrzeczność, bunt, jego nieśmiałość, bierność i brak aktywności - życia. Co się dzieje? Zamiast dostarczyć tego czego brak - miłości i zainteresowania, ciepła i życzliwości, przyjaźni, oni dorzucają mu obowiązków, może karzą, robią awantury i wyrzutu, młoda psychika robi się jeszcze bardziej zamknięta i zatwardziała. Problem, pierwotna rana jest już tak głęboko zakopana, że nie widać jej zupełnie. Nie wie o niej nikt. Widać tylko jej skutki…

Wyjście znajdzie się jeżeli rodzice się zorientują, przeczytają jakiś artykuł, posłuchają jakiejś audycji, obejrzą coś w telewizji, coś, co zmieni ich patrzenie na tę sytuację i zaczną odkręcać temat. Choć ranę taką głęboką, w dziecięce serce ciężko bardzo jest odkręcić bez prawdziwej miłości, a do takiej prawdziwej miłości trzeba chyba dorosnąć. Nie każdy jest zaraz po urodzeniu na takim etapie życia, aby mógł widzieć w takich wibracjach sprawę. Jeżeli nie, to musi to wypracować czyli rozwijając się i zdobywając wiedzę i doświadczenia życiowe, wykształcić w sobie umiejętność kochania bezwarunkową, czystą miłością. Otwierać się na Nią. Jest Ona zdecydowanie inna niż ta, którą się obdarzają zakochane pary. Taka miłość świadoma jest właśnie uzdrowieniem dla każdej rany i jeżeli jej światło prześwietla sytuację, związek to wszystko staje się jasne i nic nie boli. Zgłębienie takiej miłości jest naszym życiowym celem.

Pierwotna rana - ból istnienia wywiera wpływ na całe nasze życie i jest to wpływ nieświadomy. Determinuje nasze związki, wybory, pracę, warunki w domu, szkole, na urlopie, wszędzie i zawsze. Jest to główny program naszego życia i z nim musimy się zmierzyć, jeżeli chcemy prawdziwie żyć.

Zazwyczaj tej części siebie unikasz, wstydzisz się jej. Starasz się nie wywoływać sytuacji, które by mogły ją przypomnieć ale ona cały czas o sobie daje znać, bo takie jest nasze życie, że wszystko co brudne dąży do oczyszczenia, wszystko co nieświęte do uświęcenia i całe nasze życie do tego zmierza. To, że żyjesz sobie spokojnie, pomimo wielkiej Twej rany, właśnie odrzucenia ze strony ojca, świadczy tylko o tym, że zablokowałeś się na zmiany i nie chcesz nawet słyszeć o nich. Odcinasz się i barykadujesz na swojej wierzy pozorów do póki Cię jakaś choroba nie powali. W takich przypadkach świat działa albo przez chorobę Twoją lub Twych najbliższych albo przez jakieś nieszczęście, bankructwo, rozwód, cokolwiek co tylko jest w stanie Tobą wstrząsnąć i sprawić, że zaczniesz szukać odpowiedzi i zadasz pytanie… po co?

I wstydzisz się części siebie i pogardzasz nią widząc ją w innych ludziach. Projektujesz swój ból na innych widząc na nich swoje grzechy, przywary to wszystko czym tak pogardzasz. Obwiniasz, oskarżasz, poniżasz, a to wszystko robisz tak naprawdę sama sobie, sama siebie oskarżasz i niszczysz powodowana właśnie tym pierwotnym, nieuleczonym bólem. Pętla się zaciska, sił zaczyna brakować, jesteś sama na swej wierzy, opuszczona jak niegdyś przez swego ojca, zdradzona przez wszystkich, sama, dzielna, romantyczna, walcząca…. ginąca za swe ideały, kupione od najbliższych, którzy sami przez nie umarli. Brakło Ci miłości w dzieciństwie co wywołało Twoje przeświadczenie o tym, że świat jest okrutny i zły i że życie w nim to samotna walka i że na pewno zginiesz. Sprawia Ci ono jednak pewną satysfakcję. Tak, przecież masz rację. To jest radość i pociecha. Tonący brzytwy się chwyta. Jednak nie jestem taka zła, bo mam przynajmniej w tym rację, Świat jest do niczego i zły, nikt mnie nie przekona, że jest inaczej… Prędzej umrę niż pozwolę się przekonać. Nie odbierajcie mi ostatniej mej radości, mej siły. Nawet to mi chcecie zabrać? Jedne co mam? Moje przeświadczenie o tym, że jest ze mną tak źle? Że świat jest taki, a nie inny? To kim ja będę jak i to okaże się kłamstwem? Kim, po co? Ostatnia bańka pryska. Dalej już beznadzieja… Pustka…. Straszna, samonapędzająca się spirala bólu, od której ciężko się wyzwolić. Przypomina to sytuację umierającego z pragnienia, który pływa w słodkiej, pitnej wodzie… Jedyny jego ból to to, że nie wie o tym…

Co robić w przypadku gdy się stwierdzi, że działa na nas właśnie taka niezagojona rana? Parę rzeczy dobrze jest wiedzieć, polecam artykuł “dobrze jest wiedzieć, że…” i “filtry i schematy naszej podświadomości”, a także literaturę fachową, a póki co to wiedz, że wszystko Ci sprzyja i zmierza do Twego dobrego, spełnionego życia. Zmierza do tego byś był szczęśliwy(a) bo taki jest plan dla nas, dla naszego życia. Jedyne co przeszkadza naszemu szczęściu, to my sami ze swym brakiem pozwolenia na nie, na własne szczęście, bo właśnie przez ogromne poczucie winy nie dajemy sobie prawa do niego. Czujemy się niegodni, mali, grzeszni, niezasługujący na miłość i nic dobrego, itd.

Uwolnij się od swego przekonania o swej grzesznej naturze o swym złym charakterze. Wiedz, że jesteś stworzona przez doskonałość i jesteś jej nieodłącznym i niezbędnym, wyjątkowym i niezwykle cennym elementem. Jesteś jedno z doskonałością świata i Ty masz moc i siłę, aby tę jedność przejawić. Ta Jedność to siła, piękno, mądrość, szczęście i wielka radość. Nasze życie jest właśnie takie i teraz nadszedł wreszcie czas na pełne tego zamanifestowanie. Teraz jest czas przebudzenia, oczyszczenia i odkrycia własnego życia, własnej drogi życiowej i każdy ją odkryje, wsześniej czy później ale uwierz, nie ma co zwlekać, bo piękne rzeczy przed nami podczas gdy my się babramy w błocie.

Na konie jeszcze coś takiego: diamenty rodzą się w ciemnościach i pod wielkim ciśnieniem. Ty jesteś takim diamentem. Odkryj tę Prawdę o sobie i świeć diamentowo czystym Światłem. Taka jest Twoja natura i prawdziwa Twarz.

ps, po pomoc, wiedzę zapraszam na wymienione strony i na forum drogowskazu
---
Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 20 września 2010

Świadomość

Autorem artykułu jest Krzysztof P. Kina

Świadomość załatwia wszystko. Jeżeli jesteś świadomy siebie, życia, obecnej chwili, wiesz o co chodzi - czujesz to wszystko całym sobą, to już jest wszystko jasne. Jeżeli jesteś PRAWDZIWIE świadomy(a), to od razu automatycznie przepełnia Cię zachwyt, wdzięczność i Miłość. Jesteś po prostu świadom Rz...

Świadomość załatwia wszystko. Jeżeli jesteś świadomy siebie, życia, obecnej chwili, wiesz o co chodzi - czujesz to wszystko całym sobą, to już jest wszystko jasne. Jeżeli jesteś PRAWDZIWIE świadomy(a), to od razu automatycznie przepełnia Cię zachwyt, wdzięczność i Miłość. Jesteś po prostu świadom Rzeczywistości, a to zawsze wywołuje ten stan. Nie da się inaczej.

Czego mieć świadomość? Siebie, tego, że się jest jednością z całym światem. Być obecnym. Spokojnym, naturalnym, prawdziwym, szczerym. Być SOBĄ. Czuć tę Jedność choćby delikatnie dać prawo do tego, że coś takiego istnieje i jest możliwe... to pierwszy krok. Nie wiemy o naszej Jedności, bo nikt nam o tym nie powiedział, a przecież wszystko zaczęło się od Wielkiego Wybuchu... Kiedyś wszyscy byliśmy niezwykle blisko siebie i w wielkiej miłości trwaliśmy, a teraz....? Teraz wracamy do tego stanu. Do stanu pierwotnej świadomości, miłości i piękna. Teraz już jest wszystko jasne... Tylko mieć tego świadomość.

I to może być niezwykle proste i swobodne. Nie robimy nic czego nie potrafilibyśmy, czy czegoś nowego. Robimy to do czego jesteśmy stworzeni. Przypominamy sobie prawdę. Więc o co chodzi? Tylko się radować. Szkoda, że nie zawsze nastroje pozwalają, ale właśnie po to się żyje, aby nad nim zapanować i świadomie wybierać to, co dla nas dobre, to czego chcemy. Wielka jest moc wyboru.

Pozdrawiam serdecznie :)

---

Drogowskaz - do świadomego Życia...

Oridea.net - Inspiracje


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 17 września 2010

Czym jest miłość?

Autorem artykułu jest Marek L. Kozak


Miłość czy uzależnienie. Czy możesz kochać z rozsądku? Czy można zdefiniować rodzaje miłości?
Najpierw pokochaj siebie byś potem mógł kochać innych.

Ktoś mnie zapytał: „co to jest miłość nie wiem, kiedy milosc jest przyzwyczajeniem”.

Odpowiedzi na pytanie czym jest miłość z pewnością można podać wiele. Z pewnością też wiele z nich będzie fałszywa.

Jeśli zadasz takie pytanie sceptykowi, zapewne usłyszysz coś w rodzaju: „miłość to tylko chemia”. Jeśli zadasz je osobie nieszczęśliwie zakochanej możesz usłyszeć, że „miłość to ciernie w twoim samopoczuciu”. Nie trudno się domyśleć, że osoba czująca w przeciwny sposób, poda równie przeciwną definicję.

Zatem nasuwa się wniosek, że nie można podać jednoznacznej odpowiedzi. Czy aby na pewno?

Wielu próbuje nadać temu uczuciu, coś co ja określiłbym jako stopień istotności, próbując je zaszufladkować. Pojawiają się takie określenia jak: „miłość prawdziwa”, „ta jedyna”, czy też - całkowite nieporozumienie - „miłość rozsądna”.

Tymczasem miłość po prostu jest. Nie może być ani prawdziwa ani jedyna a tym bardziej rozsądna, czy też nie. Miłość po prostu jest! Kochasz albo nie kochasz. Jeśli kochasz, to nie możesz kochać „tylko trochę”.

Z tego samego powodu, miłość nie może być przyzwyczajeniem. Przyzwyczajenie pojawia się z braku entuzjazmu lub chęci spojrzenia na drugą osobę „tak, jak to się kiedyś robiło”. Więc jeśli jesteś w niewygodnym związku i łudziłeś się, że to jest miłość, teraz możesz zrewidować powody jego trwania.

Miłość jest jak Red Bull. Dodaje skrzydeł. Powoduje, że chcesz żyć. Tak, pod tym względem to prawda, że miłość jest chemią. Chemią neuronową, możliwą do zaobserwowania jedynie w ludzkim działaniu.

Najważniejsza jest miłość do samego siebie. Zacznij właśnie od tego. Daleki tu jestem od chęci zaproponowania Ci egoistycznego samouwielbienia. Kochaj siebie po to, abyś mógł dać tę miłość bliźniemu. Bo jeśli nie znajdziesz tego w sobie, to jak możesz dać?

Kochaj ludzi takimi jacy są. Za to, że są. To ich prawo! Prawo, żeby po prostu istnieć i być za ten fakt kochanym. Nawet jeśli Twoim zdaniem są mierni, pozwól im na to! Pozwól i kochaj. To jest właśnie Twoja ścieżka. Dla większości z nas, włącznie ze mną, to nie lada wyzwanie. Jednak wszystko jest możliwe. Przy odrobinie wysiłku z Twojej strony uda Ci się na pewno, bo miłość to najwspanialsze z uczuć. Powodzenia!
---
Marek L. Kozak
Artykuł z serwisu http://twojasciezka.pl/,
dostępny pod adresem: http://twojasciezka.pl/8,twoja-sciezka-artykul-czym-jest-milosc.html

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 15 września 2010

Fragment książki: "Poznaj samego siebie i zacznij żyć penią życia"

Witaj!

Zrób pierwszy krok do poprawy własnego życia oraz uruchomienia swoich możliwości i talentów i pobierz fragment poradnika: „Poznaj samego siebie i zacznij żyć pełnią życia”: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

Wystarczy jeżeli zapiszesz się na listę powyżej i natychmiast na Twoją pocztę przyjdzie link, pod którym odczytasz ebooka bezpośrednio w internecie lub będziesz go mogła/mógł pobrać bezpośrednio na swój komputer :)

Gorąco zachęcam

Barbara Łukowiak

wtorek, 14 września 2010

Filtry i schematy naszej podświadomości

Autorem artykułu jest Krzysztof P. Kina



Nasze życie to w dużej mierze podświadome odgrywanie z góry założonej roli. Ustawione w podświadomości filtry i schematy determinują całe nasze życie. To jak ono wygląda, co się nam w nim przydarza i dokąd zmierza. Niby o tym wiemy, ale czy coś z tym robimy? Jak wykorzystać te mechanizmy naszego umysłu? Nie jesteśmy ofiarami tych mechanizmów tylko błędnego ich wykorzystania. Zmiana ich to odkrycie nowego życia. Nowej jego jakości, smaku, celu i sensu.

Nasze życie to niekończąca się przygoda. Nasze życie to podróż i to wspaniała podróż. Aby zacząć czerpać z tej przygody radość i wszelkie korzyści trzeba sobie uświadomić pewne rzeczy. Jedną z nich jest na przykład to jak działa nasz umysł. Drugą bardzo ważną było by na przykład uświadomienie sobie, po co idziemy i dokąd. W tej podróży mamy odkryć samych siebie. Mamy odkryć, kim jesteśmy i po co jesteśmy. To jest z grubsza naszym celem, nie będę się w tym artykule rozpisywał na ten temat (a jest się nad czym rozpisywać ;)) po więcej informacji zapraszam na strony drogowskazu, a teraz zajmiemy się filtrami i schematami naszego umysłu.

Owe rzeczy rezydują w podświadomej części naszego umysłu. Działają „w tle” i zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z ich działania. One sobie po prostu działają a my się nie zastanawiamy, dlaczego w danej sytuacji zachowujemy się tak a nie inaczej. Dlaczego przydarzają nam się takie sytuację a nie inne. Generalnie, nie zastanawiamy się nad naszym życiem. To straszne! Jesteśmy społeczeństwem uśpionych lunatyków! Mało, kto zadaje sobie pytanie.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak się zachowuje a nie inaczej. Dlaczego on tak zrobił? Dlaczego mi to zrobił? Nie zadajmy sobie podstawowych pytań. Nie sięgamy do źródła danej sytuacji tylko reakcyjnie próbujemy naprawić powstałe skutki. Ktoś słusznie zauważył „więcej uwagi przywiązujemy do odkrycia znaczenia naszych snów niż do okrycia znaczenia naszego życia codziennego” Dramat. Komuś rozpada się rodzina, biadoli i użala się nad sobą. SZUKA WINNYCH gdzieś indziej i nie patrzy, dlaczego się tak stało.
Nie widzi, że jego rodzice też tak mieli. Nie widzi, że jego partner też tak miał. Nie widzi, nie stara się zrozumieć. Płacze i się użala. A tym czasem to jego program w podświadomości wszystko sprawia. I to nawet nie jego tylko w tym przypadku jego krewnych. Program ten nie jest zły. On nie rozbija rodziny. On woła o zrozumienie i uzdrowienie. Jeżeli zaczniemy świadomie z nim pracować nie będzie problemu. Nie będzie sytuacji rozpadu. Błędy rodziców, które nas prześladują zostaną naprawione. A programy podświadomość tracą swą moc w momencie, gdy się je wyciągnie na światło dzienne, upubliczni i rozpocznie pracę nad nimi.

Program w podświadomości jest niczym oprogramowanie w komputerze. Wywołuje określone zadanie, skutki, przypadki i wydarzenia w naszym życiu. Jeżeli Twoim programem jest autodestrukcja całe Twoje życie będzie się tak układało abyś się zniszczył. Jeżeli Twoim programem jest sukces, Twoje życie będzie się tak układać, że osiągniesz sukces. Jeżeli Twoim programem jest bieda i życie w ubóstwie, wszystko w Twoim życiu będzie tak biegło, aby ten program zrealizować. Masz program - schemat działania zwycięscy, super sportowca, genialnego matematyka, biznesmena, odkrywcy, miłośnika zwierząt? Twoje życie będzie się tak układać, aby zrealizować dominujący program Twego życia. Zobacz. Teraz. Jaki masz program? Nijaki? „Siedzę i czytam i nie ma nic dominującego w moim życiu.” Tak jak większość ludzi. To jest w porządku.
Jesteś na pozycji wyjściowej, zbierasz dane, uczysz się. To, co wyżej napisane jest po to, aby Ci uświadomić, że działamy zgodnie z założonym z góry programem. A w Twoim przypadku, jeżeli siedzisz i nie wiele robisz to znak, że masz jakieś programy samoograniczające i zapewne nie żyjesz swoim życiem tylko życiem swoich przodków realizując ich programy. Niestety te rzeczy dziedziczy się przede wszystkim(o rodzinnych konotacjach napiszę wkrótce) i od nich trzeba się uwolnić, aby zacząć żyć swoim życiem.

Filtry to straż przednia programu, schematu. To, jaki masz schemat będzie determinowało, przez jakie filtry postrzegasz świat i rzeczywistość dookoła. Twój program nieudacznictwa i ofiary wygeneruje filtr, przez który będziesz postrzegał rzeczywistość jako straszny i brutalny świat, który na pewno Ci dokopie i sprawi, że UTWIERDZISZ SIĘ W PRZEKONANIU o tym, że naprawdę jesteś taki jak Ci Twój program mówi, bo PROGRAM REALIZUJE TWOJE PRZEKONANIE, CO DO OBRAZU ŚWIATA, W KTÓRY WIERZYSZ (nie mylić z Prawdą!). Czyli w tym przypadku nieudacznik, ofiara. Będziesz widział jak jesteś wykorzystywany, oszukiwany, jak robią z Ciebie ofiarę i będziesz „szczęśliwy” i w pewnym sensie zadowolony z siebie, bo będziesz miał satysfakcję z tego, że masz rację! Paranoja! Świat będzie Cię utwierdzał w tym, co o sobie myślisz! „No tak. Znowu miałem rację! Jestem nieudacznikiem” To kolejne potwierdzenie i wzmocnienie Twego programu... Błędne koło robi się coraz ciaśniejsze... A innych, pozytywnych rzeczy nie będziesz zauważał, bo nie masz na nie dostrojonego umysłu. Twoje filtry nie wpuszczają takich rzeczy.

Jeszcze raz, bo to bardzo ważne. Świat urzeczywistnia w Twoim życiu to, co jest dominującym programem w Twojej podświadomości. TY TEGO CHCESZ. Pomimo, że cierpisz i jest Ci źle Ty wciąż tego chcesz i cieszysz się, że to masz, bo masz z tego tak małą satysfakcję, jaką jest „a nie mówiłem?... Miałem rację... Jednak jestem do niczego”. Taka potrzeba potwierdzenia i szukania satysfakcji świadczy o głębokich kompleksach, to właśnie o tym chce Ci powiedzieć dany program i sytuacja. Program pod tytułem „jestem do niczego i na nic dobrego nie zasługuje, życie jest okrutnie i do d..., wszyscy mnie wykorzystują, nikt mnie nie kocha, JA NIE ZASŁUGUJE NA MIŁOŚĆ” działa tu genialnie, dostarczając Ci powodów do dalszego utwierdzania się w tym i satysfakcji z tego że tak jest, bo masz rację. Dodatkowo jesteś tak nim omotany, że nie dajesz sobie szans na nic lepszego! „Przecież tak jest!!, Przecież taki jestem i taki jest świat!”. Twój samodestrukcyjny program wykonuje swe zadanie. Niszcząc Cię woła o uwagę i ratunek dla Ciebie samego. Zmień to i wykorzystaj jak najszybciej! Dlatego potrzebne są tego typu teksty, aby każdy zaczął sobie uświadamiać, że MOŻE SOBIE POMÓC I NIE JEST NA NIC SKAZANY! W KAŻDEJ CHWILI MOŻNA ZACZĄĆ WYBIERAĆ INNE, LEPSZE ŻYCIE! Po to, to piszę...

Bardzo istotne jest, jakimi programami się posługujemy w życiu. Podświadomość działa tymi programami. Są to schematy działania człowieka. Każdy tak działa. Są One niczym zwrotnica na szynach, jeżeli są źle ustawione to pociąg (Twa podświadomość, głębokie ja) się wykolei lub pojedzie nie tam gdzie byś sobie tego świadomie życzył. Twoja podświadomość kreuje przez nie Twój świat. Nie rozróżnia się tu „dobre i złe” wszystko jest realizowane jako życzenie Twego serca. Twojej istoty, a w naszym świecie wolnej woli życzenie Twego serca ma bezwzględne pierwszeństwo.

Nasze programy zostały wgrane głownie we wczesnej młodości. Bardzo dużo zostało wgranych w czasie życia płodowego. Emocje matki, gdy byliśmy w jej brzuchu. Jej strach, niepewność, żal, złość, zranienie, odrzucenie, syndrom ofiary i inne „fajne” rzeczy, które ma zraniony człowiek bardzo łatwo wnikają w psychikę płodu i stają się jego najgłębszymi przekonaniami. Oczywiście to samo dzieje się z dobrymi cechami, gdy mama jest w radosnym nastroju. Emocje obojga rodziców mają wpływ, ale matki największy. Dzieci tych samych rodziców będą zupełnie inne, bo w czasie ciąży była różna sytuacja rodzinna (oczywiście dochodzi do tego jeszcze indywidualny plan każdej nowo rodzącej się istoty, ale to w innym artykule). Te przekonania, schematy jest najtrudniej samodzielnie wytropić i jednocześnie są one najgłębiej działające i determinujące nasze życie.

Schematy i programy wgrywane są przez całe życie, ale do 5 roku życia najintensywniej. Mniej więcej w tym czasie dzieciaki przechodzą na częstotliwość beta fal mózgowych i zaczynają budować, a raczej umacniać swoje konstrukcję obronne. Zranienia są spychane do podświadomych warstw umysłu, a na powierzchni zaczyna się rozgrywać nieświadomy „teatrzyk”, czyli nasze tak zwane życie. To, dlatego małe dzieci są szczere (no nie wszystkie! :)) i niewinne i tak miło jest nam przebywać w ich towarzystwie. Miło, jeżeli sami mamy podobne wibracje, bo jeżeli sami jesteśmy bardzo uwiązani w podświadome gry to dzieci nas irytują, a nawet boimy się ich. „To nieświadome potworki, które są szczere! Fuj!” Ale dorośli szybko wybijają im takie postawy z głowy i wszystko jest już „normalne”.

Niezwykle ważna rzeczą dla naszego życia jest rozpoznanie programów, które je determinują. Sama świadomość wystarczy, aby z nimi pracować i wzmacniać je, jeżeli nam one odpowiadają lub je zmieniać, jeżeli są niszczące lub nie odpowiednie, jak jest w większości.

W większości mamy programy samo destrukcyjne lub nastawione na niszczenie innych, na rywalizację, walkę, strach, obronne. Nasza cywilizacja i społeczeństwo i nasze „miłościwie nam panujące systemy religijne” ( podoba mi się to określenie usłyszane u P.M.Wołukanis-Gąsiorowskiej) zupełnie na opak ustawiają nasze życie i zapatrywanie na nie. Nie wiemy, po co żyjemy, jak żyjemy, kim jesteśmy i po co jesteśmy. Mamy straszne zaległości i ciągniemy się pod względem poziomu świadomości na szarym końcu w naszej Galaktyce. Tak miało być i bez oburzania się bo wszyscy się na to zgodzili, ale teraz trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Musimy jako ziemski kolektyw, jako jedna rodzina otworzyć oczy i zacząć świadomie żyć. Jest dużo pracy przed nami, ale teraz wchodzimy w czasy wielkiego przyspieszenia i świat nam sprzyja przy tym Przebudzeniu. A ile będzie radości jak się obudzimy!! :):) Ale na początku trzeba się obudzić do świadomego życia i to musi zrobić każdy na własną rękę. Odrzucając niekorzystne, ograniczające schematy i programy robimy ogromny krok nie tylko w kierunku poprawy własnego życia, ale w kierunku poprawy życia na Ziemi w ogóle. Każdy z nas, gdy się rozbudzi zacznie budzić innych i ta lawina świadomości, światła i miłości ogarnie całą planetę. Wtedy odezwą się inne cywilizację i wejdziemy do Galaktycznej Społeczności. Same piękne perspektywy przed nami! :) Ale wróćmy na Ziemie.

Każdy z nas rodzi się w ściśle określonych warunkach i ze ściśle określonymi zadaniami i celami w życiu. Coś takiego jak przypadek nie istnieje. Rodzimy się w takiej a nie innej rodzinie i u takich a nie innych rodziców, aby przeżyć to, co zaplanowaliśmy na to wcielenie. Jednym z celów naszego życia jest „posprzątanie” naszej przeszłości rodowej. Do tego celu zostajemy obdarzeni takimi a nie innymi przeżyciami, które wywołują u nas określone programy i filtry z którymi później pracujemy aby odkryć prawdę. Teraz naszym jednym z celów jest odkrycie, co powodowało na przykład kolejny rozpad wszystkich małżeństw w rodzinie naszego ojca lub, co powoduje, że wszyscy ze strony matki umierają na raka. To wszystko jest wynikiem przekazywanego z pokolenia na pokolenie programu, który został zapoczątkowany przez jakieś „rozkoszne” działanie naszych przodków. To wszystko miało i ma głęboki sens! Napiszę to zanim zaczniecie wyzywać swych dziadków :). Jeżeli coś takiego się wydarzyło i wydarza to uwierz mi, że tak widać musiało być. Widać coś Cię to miało nauczyć lub po prostu spłacasz swe długi.

Nadchodzi czas Przebudzenia. Wszystkie pozy, filtry i programy zostaną porzucone i zdemaskowane. Wszystko stanie się jasne i przejrzyste. Ale nikt tego za Ciebie nie zrobi. Ty musisz sam, sama do tego dojść i przede wszystkim zechcieć coś takiego doświadczyć. Jeżeli wolą Twego serca będzie odkrycie Prawdy i uwolnienie się od nieświadomych programów i rozpoczęcie prawdziwego Życia to... Już właściwie wszystko, czego Ci trzeba :) Nie musisz się napinać ani robić nie wiadomo, czego. Nie musisz się starać, zamykać w klasztorze czy stosować jakiś drakońskich ćwiczeń czy diet. Wystarczy wola Twego serca. Czysta intencja poznania Prawdy. :) Reszta przyjdzie sama... Zaufaj swej Intuicji. I to jest dobra wiadomość! Prędzej czy później zmiany zaczną się dziać i będziesz świadkiem cudownych rzeczy i przemian. I wszystko stanie się jasne. Wiadome i klarowne. Po więcej zapraszam na drogowskaz.

Świadome życie to cel każdego z nas. Teraz odpowiedz sobie na ile jest to Twój ŚWIADOMY cel? Czy w ogóle jest to dla Ciebie cel? Nie bardzo? To znak, że sporo pracy przed Tobą, ale nie przejmuj się! To bardzo miła i ciekawa praca, może na początku trochę ciężka i nie zawsze lekka, ale później zobaczysz... Przejdzie Twoje najśmielsze oczekiwania! Zachłyśniesz się radością i szczęściem! :) Gdy Twa świadomość się rozszerzy będziesz zdumiony, że wszystko jest tak piękne, harmonijne i doskonałe. Teraz jednak skup się na uporządkowaniu swego życia. Zacznij od „Higieny myślenia”, pracuj ze swoimi filtrami i schematami (na stronach drogowskazu opiszę kilka przykładów jak działają schematy w życiu) uświadom sobie Prawdę, choć trochę abyś wiedział, do czego to wszystko zmierza i do czego dążymy. Przeczytaj artykuł „Nowy paradygmat” (już w wkrótce) i po prostu staraj się go przyjąć sercem. Jeżeli będziesz miał pogląd, do czego to wszystko zmierza bardzo łatwo przyjdzie Ci uwolnienie się od schematów i filtrów. Odkryjesz sens we wszystkim i już będzie „pozamiatane”.


Pozdrawiam :)
---
Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 10 września 2010

Znaleźć siebie, tylko to warto zrobić.

Autorem artykułu jest Krzysztof P. Kina



Każdy, kto trochę otrząśnie się z dziecinności i wyrośnie z dziecinnych pieleszy zauważy, że trzeba sobie radzić samemu. Że życie to nie jest taki festiwal, na którym to rodzice co chwile podkładają pod nos najsmaczniejsze kąski tylko, że trzeba nagle sobie zacząć radzić samemu.

Im bardziej byliśmy zależni od rodzicielskiej pomocy tym bardziej trudno nam się odnaleźć w dorosłym życiu. Tym większe przeżywamy rozczarowanie i frustrację dorosłością. Jak to?? Krzyczy tupiąc mały (30 letni – choć zazwyczaj znacznie wcześniej) chłopiec. To ja muszę coś robić aby mieć? To nie spada nam wszystko z nieba? Jak manna? Czujemy się zdezorientowani i zagubieni, bo nagle nasze zewnętrzne uzależniające i ubezwłasnowolniające źródło energii przestaje funkcjonować, a my, nie nauczeni radzić sobie samemu, toniemy... Szukamy na siłę jakiś zewnętrznych źródeł zasilania, czegoś co nas będzie powtórnie napędzać. Pracy, związku, organizacji, społeczności. Robimy wszystko, aby znaleźć substytut tego czego nas pozbawiono. Miłości rodzicielskiej, spokoju, dostatku, bezpieczeństwa, beztroski.

Szukamy na gwałt, na siłę czegoś, co by nam to zapewniło ale robimy błąd, bo szukamy tego wszystkiego na zewnątrz... Tymczasem to coś możemy znaleźć tylko wewnątrz. Wystarczy... poznać samego siebie. Odnaleźć samego siebie aby odkryć w sobie niewyczerpywane źródło sił i natchnienia. Aby odkryć w sobie połączenie z Boskim Ojcem, Matką. Odkryć swoje Dziedzictwo.


Dlaczego tak jest, że bładzimy? Bo nikt nas nie nauczył, że może być inaczej. Bo Tego, który tego uczył ukrzyżowano i na Jego śmierci zrobiono wielką religię. Zrobiono tym coś wielkiego, wyniosłego i.... nierealnego co bardzo zakorzeniło się w naszych świadomościach i teraz nie widzimy możliwości, aby mogło być inaczej.

Bo tak miało być.

Świat i życie to pulsowanie. W naszej części galaktyki Ziemia jest w takim momencie, że jesteśmy na końcu wydechu, kiedy to wszystko co złe zostaje wypuszczone i teraz rozpocznie się trwający wiele tysiącleci wdech, podczas którego nastąpi wielki rozkwit cywilizacji na Ziemi, aż ludzie znów zapomną jak żyć i znów historia koło zatoczy.


Wracając do tematu. Odnaleźć siebie tylko warto, bo tylko przez nas przejawia się doskonałość wszechświata. To przez ludzi Bóg przemawia, to przez ludzi Bóg tworzy i działa. To w nas się On objawia i przez nas wszystko robi. On Kocha przez ludzi i jesteśmy z Nim nierozerwalnie złączeni. Jesteśmy z Nim w świętej komunii złączeni na zawsze i właśnie dlatego jedyne co warto to odnaleźć siebie. Odnaleźć siebie to zawsze odnaleźć Boga w sobie i we wszystkim i wszystkich dokoła. I tylko to ma sens i jedyną wartość. Szukając siebie szukasz Boga, szukasz Chrystusa, którym jesteś. Zawsze byłeś i będziesz. Nie może być inaczej.


Odnajdujesz siebie, okrywasz nowe prawdy o sobie, o świecie. Odkrywasz swe nowe zdolności i uświadamiasz sobie coraz to nowsze i rozleglejsze rzeczywistości. Rozszerzasz swój świat coraz bardziej i bardziej. Przechodząc na inny rodzaj zasilania, zamiast strachu o przeżycie i walki o przetrwanie włączasz naturalną ciekawość życia i wielkie zaufanie do swego Ojca, który jest w Tobie, który płynie w twoich żyłach i który uśmiecha się twoimi ustami. Ty myślisz Jego umysłem i używasz jego ciała. Ty i On to Jedno. Problem jest tylko taki, że Ty o tym nie wiesz. A On nie robi nic na siłę, bo wolna wola jest święta. Jeżeli Ty na wszystkich poziomach swojej egzystencji nie wyrazisz zgody na to, aby On Cię wypełnił, to tak się nie stanie. Tylko pełne i świadome poddanie się Jego woli i prowadzeniu wypełni Cię Nim i Uświęci.


Odnajdziesz siebie gdy we wszystkim będziesz widział Prawdę. Gdy we wszystkim będziesz widział Jego, bo wtedy i we wszystkim będziesz widział siebie. I ta Prawda Cię wyzwoli. Chrystus Boży, syn Boży, który jest w każdym z nas i który czeka, aby się przejawić w Tobie, a wraz z Nim cała doskonałość Boga, dopinguje każdego z nas, abyśmy się jak najszybciej obudzili.

Na początku musimy sobie zdać sprawę, że coś takiego w ogóle jest możliwe. Tak jak to nam pokazał nasz Wielki Brat Jezus Chrystus, który urzeczywistnił, to o czym tu mówimy. On wbił drogowskaz i pokazał, że coś takiego jest do zrobienia i że każdy może to zrobić. Każdy jest do tego uprawniony, bo każdy jest Dzieckiem Bożym. A teraz właśnie jest czas ku temu najlepszy. Wszechświat sprzyja ogólnemu przebudzeniu Świadomości Chrystusowej. Globalnemu Przebudzeniu.


Miejmy otwarte umysły i serca. Gorące i żarliwe niech będą nasze marzenia, pragnienia, medytacje i modlitwy. Niech wyższa świadomość zagości w naszych życiach i niech zmienia nasze ciała. Stańmy się kanałem przez który swobodnie będzie przepływać Boska Moc, Miłość, Pokój i Radość. Niech każdy z nas się otworzy na to światło Chrystusowe, które świeci w naszych sercach. Niech odpowie na Jego wołanie i niech się urzeczywistni Niebo na Ziemi.


Tego wszystkim nam z całego serca życzę. Niech Miłość nas prowadzi.
---
Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 7 września 2010

Transformacja cienia

Autorem artykułu jest marcin kurnik


„TRANSFORMACJA CIENIA” – spotkanie z „nie ja”

cień – towarzysz nieodłączny w podróży w kierunku światła, czasami większy czasami mniejszy, ale jest. Podąża za nami gdziekolwiek się nie udamy, no chyba że wybierzemy wszechogarniającą ciemność.

Cień – nie wyraźny nie namacalny, a jednak cząstka nas. Cieniem możemy nazwać wszystko to co mamy w sobie, a zapomnieliśmy o istnieniu właśnie tych cząstek. Cieniem nazwiemy głęboko wyparte emocje, cząstki siebie. Możemy zupełnie nie pamiętać o istnieniu takich czy innych uczuć, emocji, a jednak jeżeli kiedykolwiek pojawiła się w nas jakaś emocja, a my udaliśmy przed samym sobą, że jej nie ma, zepchnęliśmy ją w cień. Ona jest i w sposób subtelny upomina się o akceptacje – przywołuje nam spotkania z ludźmi, zdarzeniami które będą nam przypominać właśnie o NIEJ. Takie zjawisko nazwać możemy projekcją cienia.

Niczym rzutnik – projektujemy nasze własne – ukryte w cieniu emocje, zachowania, cząstki – na innych. I w każdym takim spotkaniu takiej projekcji, jawi się nam szansa na akceptacje właśnie tej cząsteczki.

Rozpoznanie jej jest pierwszym krokiem do akceptacji. Kiedy dopuścimy do siebie możliwość, że to co widzimy u innych jest naszym cieniem – dajemy sobie szanse do złagodzenia naszych osądów o innych – o sobie. Dajemy sobie prawo do bycia pełniejszymi. Do bycia całością. I jeżeli potrafimy popatrzeć na nasze projekcje jako na dar od nas samych do pełniejszej akceptacji, łatwiej nam będzie sięgnąć po łagodność wobec samych siebie. Cieniem nie koniecznie muszą być tak zwane złe emocje, przecież ukrywamy przed sobą równie często najpiękniejsze cząstki naszego jestestwa. Mówiąc sobie, nie ja – piękne i życie w otoczeniu miłości i dostatku – nie, ja nie zasługuje na to, wypycham w strefę cienia to co jest nasza istotą.
Jeżeli zachwycamy się ludźmi którzy radośnie i twórczo żyją, zachwycamy się sobą, tym ukrytym w cieniu.

Transformacja cienia jest niczym innym jak ukazywaniem sobie samemu swojego pełnego prawdziwego oblicza, akceptacją siebie takiego jakim jestem, zaczerpnięciem energii ze źródła płynącego w nas. Akceptacja, łagodność wobec siebie, delikatność rozkwitająca w nas – wypływa na zewnątrz i emanuje na otaczający nas świat.

Transformacja cienia odbywa się już w chwili kiedy ziarno wątpliwości posiejemy po stwierdzeniu „nie ja...”, pełniejsza jest i bardziej „radykalna” przy użyciu narzędzi radykalnego wybaczania. Wybaczając innym - sobie wybaczamy – zapraszamy nasz cień do światła, scalamy się i uzupełniamy ukazując swoje pełne piękne oblicze. Nie marnotrawimy swojej energii na utrzymywanie naszych emocji w cieniu.
Transformacja cienia w prosty sposób prowadzi do pełniejszego wykorzystania naszych energetycznych zasobów, możemy być bardziej TU I TERAZ.

Gdy szedłem sam, sam samiuśki
Jak najmniejszy palec
Powoli traciłem siły wraz z siłą
Traciłem i wiarę
Że dojdę, że uda mi się dojść
Że znajdę ten cudowny ląd
Aż kiedyś przyszedł on
Zapytał dokąd idziesz mój bracie
Może przyłącze się
Razem będzie nam się raźniej szło
Odtąd chodzimy wszędzie razem
Ja człowiek on cień – mój przyjaciel
I choćbym go wyzywał,
Choćbym napluł mu prosto w twarz
On zawsze pozostaje
Biegnąc u stóp
Jak wierny psiak
---
www.naradykalnymszlaku.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 3 września 2010

Z krainy ofiar – do …. .

Autorem artykułu jest marcin kurnik


...subtelna, ukryta przed samym sobą, a jednak jest nosze ją w sobie tak długo, aż do niej nie zaglądnę, a wtedy zaczyna się dziać...

Strata, wiąże się często z poczuciem odrzucenia, bycia gorszym; strata powoduje, że kraina ofiar otwiera się przed nami ukazując nam wszelkie uczucia związane ze stratą, to dobry czas kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że coś utraciłem, widzę jak bardzo jestem przywiązany, jak świat zewnętrzny potrafi zawładnąć mną i osaczać mnie, wpychać do krainy ofiar.

Aby sobie uzmysłowić jak często czułem że coś tracę sporządzałem listę łatwiej mi było ujrzeć to co już napisałem, trudniej było mi uciec przed znaczkami w mum notesie.

Straty :
- beztroskiego dzieciństwa,(rozpoczynamy szkołe)
- zmiana szkoły, (strata kolegów, nauczycieli)
- pierwsze miłości, zakochania, wakacyjne i szkolne,
- utrata marzeń,
- opuszczenie domu,
- odejście bliskiej mi osoby,
- separacja,
- rozwód,
- utrata pracy,
- strata pieniędzy,
- utrata zdrowia,
- utrata marzeń,
- opuszczenie domu,
- utrata urody, młodości,
- śmierć kogoś bliskiego,
Strata …………………

I można tak wypisywać, wszystko do czego się przywiązujemy, tracimy wcześniej czy później, i wiemy o tym doskonale. A jednak syndrom straty, odrzucenia jest jednym z największych. Najprościej pozbyć się przywiązania i o tym już napisano setki książek, co zrobić kiedy ciągle jesteśmy przywiązani?
Prostym sposobem jest dostrzeżenie tego do czego się przywiązujemy, a jeszcze prostszym dostrzeganie i nazywanie straty, a kiedy już ją dostrzegam?

Jest to pierwszy krok nazywam sprawę po imieniu – tak utraciłem i mam prawo do tego, że tak się stało nie muszę być doskonały – bo jestem, właśnie taki jaki jestem, moje życie jest drogą i wzrastaniem więc dziś potrafię akurat tyle.

Krokiem drugim będzie określenie wszystkich uczuć jakie pojawiają się w związku z tym wydarzeniem, ze stratą. Mam prawo czuć – i bzdurą jest odmawianie sobie prawa do czucia złości, gniewu, mamy prawo czuć – to nie oznacza, że mamy potęgować te uczucia w sobie. Usiądź i poczuj – nie oszukuj się, uczciwość zaczyna się od ciebie samego, jeżeli będziesz kombinował, ukrywał, to tak właśnie będzie wyglądało twoje życie.

Kiedy sobie opowiesz o tej stracie, skontaktujesz się ze swoimi uczuciami, dasz sobie prawo do nich zaakceptujesz je. Reszta sam się dzieje.

Możesz przyglądnąć się jeszcze raz tej sytuacji tej stracie – dostrzec w niej coś więcej, za każdym razem utrata czegokolwiek, otwiera przed nami nowe możliwości, „kiedy Bóg zamyka przed nami drzwi, otwiera wrota” jakoś tak brzmiało zdanie w jednej z sal w której prowadziłem trening.

Daj sobie tyle czasu ile potrzeba, i nie musisz dostrzegać nic więcej poza stratą – JEŻELI zaufasz, że ON wie lepiej, że ty nie pamiętasz, ale godzisz się na takie doświadczenie w swym życiu. Odpowiedź przyjdzie wcześniej niż się spodziewasz, to są maleńkie oświecenia naszych umysłów. Serdecznie polecam lekturę książki „Pollyanna”. W tym właśnie miejscu otwieramy się na to, że jest coś więcej niż pozorny świat naszych „chciejstw”.

Ostatnim krokiem jest pozostawienie straty – nie inwestowanie swojej energii w rozdrapywanie ran. Porzucanie pytania dlaczego? Gdybym?

Każdą ze strat można zaprosić do Arkusza Radykalnego Wybaczania.

Można skorzystać z płyty 13 kroków, lub po prostu pójść z nią na spacer i powoli i łagodnie przejść przez wszystkie etapy. Istotne jest by nie wykonywać dwukroku, czyli straciłem coś – dostrzegam doskonałość w tym co się stało. Zaopiekowanie się naszym bólem, przyglądnięcie się mu pozwala nam na dostrzeżenie i docenienie emocji jakie się budzą w nas. Nie wypowiedziane, niezauważone emocje pozostaja w naszym ciele. Stając się złogami emocjonalnymi – potrafią się objawić w najdziwniejszy sposób.

Ścieżka wybaczania jest prosta to my czasami szukając skrótu dokładamy sobie drogi, a stare hobbickie przysłowie mówi „ kto drogi prostuje, ten w lesie nocuje”.

Strata – staje się drogowskazem na szlaku mówiącym nam, ok. pobłądziłeś dałeś się złapać pozorom ale w tym miejscu możesz coś zmienić. Od tego miejsca 4 kroki dalej gąszcz przerzedza się droga znowu jest prosta.

Nasza droga nie jest wyścigiem i nie musimy się katować, kiedy gubimy ją na chwile z oczu. Kiedy uwierzymy, że na każdym kroku dostajemy znaki, informacje, sygnały, powoli nauczymy się je czytać, ufać swojej intuicji. Strata jest jednym z takich znaków.

do zobaczenia www.naradykalnymszlaku.pl
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 1 września 2010

Poznanie samego siebie a postrzeganie innych

Poznanie samego siebie a postrzeganie innych

Autorem artykułu jest Tomasz Piotr Zaręba

Już Sokrates nawoływał do poznania samego siebie. Odwoływał się do starej maksymy wyrytej nad drzwiami wyroczni w Delfach: Poznaj samego siebie.

Jaką to ma wartość?

Okazuje się, że znajomość samego siebie przekłada się także na funkcjonowanie społeczne. Zdumiewające, że w skład dziecięcej mądrości wchodzi powiedzenie „jest takie przysłowie, że każdy mówi o sobie”. Potocznie też wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że w innych można postrzegać swoje własne wady.

Jest to też zgodne ze słowami Jezusa, że widzi się drzazgę w oku bliźniego, a belki we własnym oku nie dostrzega.

To jak postrzegamy innych w dużym stopniu zależy od tego, jacy sami jesteśmy i czy w ogóle wiemy, jacy jesteśmy. Raczej nikt z nas nie jest idealny, każdy ma jakieś mniejsze lub większe wady. Czasami nawet sami przed sobą nie przyznajemy się do niektórych negatywnie ocenianych właściwości. Przeważnie dzieje się to nieświadomie, automatycznie.

Psycholodzy nazywają ten mechanizm projekcją. Polega to na przypisywaniu innym swoich własnych wad. Ma to na celu uchronić nas samych przed negatywnymi emocjami związanymi z uświadomieniem sobie negatywnych aspektów nas samych, jak i też podtrzymaniu pozytywnego wizerunku własnej osoby. Opierając się na takich motywacjach mechanizm projekcji może zniekształcać obraz nas samych jak i innych ludzi, ale może być też punktem wyjścia do refleksji nad sobą. Możemy się zastanowić nad tym na ile to, co dostrzegamy w innych dotyczy nas samych. Zwłaszcza wtedy, gdy coś nad drażni w innych, możemy się zastanowić na ile my sami też tacy jesteśmy.

Mechanizm projekcji znalazł także potwierdzenie w badaniach eksperymentalnych. W jednym z eksperymentów poproszono grupę znających się ludzi, aby ocenili siebie i innych pod względem paru negatywnie ocenianych cech (skąpstwa, uporu, skłonności do nieporządku i nieśmiałości). Osoby oceniane przez innych jako posiadające w dużym stopniu jakąś cechę zapewne tą cechę posiadały w większym stopniu o innych. Następnie przyjrzano się tym osobą, pod względem tego, czy zdawały sobie sprawy z posiadania danych cechy, którą inni w nich dostrzegali. Wyodrębniono dwie grupy. Jedną, w której osoby zdawały sobie sprawę ze swoich negatywnych cech, drugą, w której osoby nie dostrzegały w sobie tych cech. Okazało się, że osoby z drugiej grupy, nie dostrzegające w sobie negatywnych cech były skłonne przypisywać innym swoje własne niepożądane cechy w większym stopniu, niż czyniła to reszta osób.

Inny eksperyment przyniósł podobne wyniki. Osobami ocenianymi byli studenci ostatnich lat studiów, którzy byli bardzo dobrze znani osobom oceniającym. Najbardziej zdumiewającym wynikiem tego badania było stwierdzenie, że część badanych w swoich samoocenach i opisie samych siebie była skłonna posunąć się nawet do przekształcania złych cech w ich przeciwieństwa. Osoba, która twierdziła, że „jest szczera we wszystkich okolicznościach” została oceniona jako nieszczera. Dodatkowo osoba taka uznawała innych za pełnych fałszu i nieszczerości w porównaniu z nią samą.

Zdumiewające jest to jak możemy zniekształcać rzeczywistość starając się zachować pozytywny wizerunek samych siebie. Na szczęście, jak już wspomniałem, zastanawiając się nad tym jak postrzegamy innych i co w nich widzimy możemy dowiedzieć się także czegoś o nas samych. Wtedy także to jak postrzegać będziemy otaczający nas świat i innych ludzi więcej będzie miało wspólnego z rzeczywistością.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 27 sierpnia 2010

Świadoma uwaga Tu i Teraz a odczuwanie szczęścia

W obecnych czasach naprawdę bardzo trudno znaleźć chwilę refleksji dla siebie. Często mówimy, że „czasy są szybkie”, że terminy napięte, że.... Ta ciągła gonitwa za czymś nie pozwala nam na pozwoleniu sobie skupienia się na tym, co naprawdę nas pociąga, interesuje i rozluźnia. Bo zawsze jest coś do zrobienia.

Jednak w tym nawale „pilnych zajęć” do zrealizowania gdzieś gubimy siebie.

Może czasami w chwili przebłysku przyjdzie nam przelotna myśl o tym, że może być inaczej, że możemy zaznawać więcej szczęścia i radości. Ale tutaj spotyka nas następna pułapka. Po prostu nie wiemy jak to zrobić.

Pozwól, że opowiem Ci o pewnym władcy, który szukał szczęścia (nawiasem mówiąc, to cudownie, że zdecydował się na te poszukiwania). Może w tej przypowieści znajduje się recepta na szczęśliwe życie?

Przypowieść anonimowego autora:

„W pewnym kraju żył władca, który nieustannie poszukiwał recepty na szczęście. Pewnego dnia doszła do niego informacja, że nad brzegiem jeziora żyje mędrzec, który nie ma sobie równych. Wieść niosła, że oprócz tego że jest mądry jest również bardzo szczęśliwym człowiekiem.

Władca stwierdził: „On na pewno zna receptę na szczęście! Muszę ją poznać!”

Jak stwierdził – tak zrobił. Wybrał się nad jezioro zamieszkiwane przez mędrca i z ukrycia zaczął podpatrywać co ów mędrzec robi, że jest szczęśliwy. Ze zdziwieniem stwierdził, że ów rzekomy mędrzec nie robił nic nadzwyczajnego. Wstawał wcześnie rano, karmił zwierzęta, pracował w polu, sporządzał posiłki, jadł i wieczorem siadał na ganku swojej chaty, patrząc przed siebie.

Władca zdziwiony stwierdził: „To niemożliwe, żeby to wystarczało do tego żeby być szczęśliwym! Musi być coś jeszcze!”

Jednak przy bliższym przyjrzeniu się mędrcowi, władca stwierdził, że jego twarz jest rozluźniona, oczy pełne blasku a cała sylwetka wręcz emanuje spokojem. Wyglądało na to, że mędrzec jest szczęśliwy i zadowolony z tego co go otacza i co robi. Jednak jak on to robił?

Ale kolejne dni obserwacji nie wniosły nie nowego. Mędrzec zachowywał się podobnie każdego dnia.

Zniecierpliwiony władca zdecydował się porozmawiać z mędrcem. Po podejściu i przywitaniu zapytał się go: „Ludzie mówią, że jesteś mędrcem i do tego szczęśliwym człowiekiem. Obserwowałem Cię przez parę dni, ale nie dostrzegłem nic nadzwyczajnego w Twoich czynnościach. Co powoduje, że jesteś szczęśliwy?”

Mędrzec odpowiedział: „Kiedy wstaję rano i jem posiłek, to po prostu jem posiłek myśląc tylko o nim, kiedy karmię zwierzęta, myślę o karmieniu zwierząt, kiedy pracuję w polu, myślę o pracy, którą właśnie wykonuję. Kiedy pod koniec dnia siadam w spokoju na ganku, myślę po prostu o tym, co będę robił jutro.”

– i dodał –

„Większość ludzi na moim miejscu jedząc posiłek, myślałaby o karmieniu zwierząt, karmiąc zwierzęta myślałaby o pracy w polu, pracując w polu zastanawiałaby się dlaczego są tacy nieszczęśliwi.”

Ciekawa jestem jak to jest u Ciebie? Ile świadomej uwagi wkładasz w to, co aktualnie robisz. Może Twoje myśli ciągle pędzą gdzieś indziej niż tu i teraz? I dlatego być może nawet nie zauważasz ile dobrego spotyka Cię na co dzień – bo po prostu zawsze myślami jesteś w innym świecie i czasie?

Jak to jest z Tobą? O czym myślisz, kiedy już siadasz na swoim „ganku”?

Życzę Ci fantastycznego weekendu, pełnego świadomości Tu i Teraz. :)

Pozdrawiam

Barbara Łukowiak

Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

wtorek, 13 lipca 2010

Czym jest szczerość dla Ciebie?

Myśląc o kimś, kto zachowuje się szczerze raczej kojarzymy to z czymś pozytywnym. Szczery uśmiech, szczere życzenia, szczere gratulacje, czy szczera rozmowa. Przeciwieństwem szczerości jest kłamstwo, obłuda i fałsz.

Jednak są odmiany szczerości, które nie wnoszą nic pozytywnego. W tym wypadku szczerość to zawoalowana krytyka. Moja znajoma – Lidka opowiedziała mi o takim przypadku: sąsiadka przyszła do niej na ogródek pożyczyć jakieś narzędzie. Pochodziła, pooglądała i na koniec podsumowała: ale kwiatków to ty ładnych nie masz. Lidka od razu poczuła wstyd, zażenowanie i zakłopotanie. Faktycznie w swoim ogródku nie miała ładnych kwiatków, bo nigdy do tego nie przykładała wagi. Ale z jakiś powodów zdanie sąsiadki naprawdę ją zabolało.

Czy sąsiadka chciała być niemiła i wykorzystała okazję, by skrytykować moją znajomą? A może po prostu było to jej niewinne, szczere stwierdzenie faktu?

Tak czy inaczej moja znajoma otrzymała cenną lekcję. Bo skoro zdanie sąsiadki wywarło na nią tak negatywny wpływ, oznacza to, że przypadkowo sąsiadka trafiła na czuły punkt Lidki. To super! Teraz wystarczyłoby zastosować kilka technik, by przepracować ten temat (najlepszą i najłatwiejszą jest EFT) i nigdy więcej w przyszłości w podobnych sytuacjach nie odczuwać tych nieprzyjemnych uczuć.

No tak miało być o szczerości ogólnie a znowu wyszło o samorozwoju.

Powróćmy więc do głównego tematu: Myślę, że ważnym jest przede wszystkim to, jak się wypowiadamy będąc szczerymi. Ta sama prawda może zabrzmieć zupełnie inaczej, jeśli ubierzemy ją w odpowiednie słowa. Np. sąsiadka mojej znajomej zamiast stwierdzić: ale ładnych kwiatków to ty nie masz mogła powiedzieć:
Czy myślałaś o tym, by urozmaicić trochę ogród i zasadzić np.... to są piękne rośliny. Czyż ta wersja nie jest lepsza do przyjęcia? Dodatkowo Lidka dostałaby wspaniałą wskazówkę, z której mogłaby skorzystać.

Pozdrawiam serdecznie
Barbara Łukowiak

Ps. Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

sobota, 10 lipca 2010

Ratunku - jestem zbyt wrażliwa!

Ostatnio znalazłam taki post w internecie:

„Coś musi mi dolegać. Może ktoś to jakoś bardziej precyzyjnie nazwie.
Mam w sobie nadmiar empatii dziwnie ukierunkowanej. Bardzo mi szkoda zwierząt,
większych i mniejszych, ale też roślin... przywiązuję się do nich, obarczam
ładunkiem emocjonalnym itd. Ostatnio motyl mieszkał u mnie przez jakiś czas,
na wiosnę wypuściłam go na wolność wprost pod badyle dzieciarni pod blokiem.
Zleciał z mojego okna--- obarczam się winą że przez mnie spadł (z dość
wysokiego piętra), nie wiem, może uszkodził się; widziałam dzieci, które go
otoczyły, był niemrawy , one chciały go zmusić do lotu. Kiedy wyjrzałam z okna
po raz kolejny, nie było nikogo, nie wiem, co się działo, działa wyobraźnia..
popie...dowolne to jest, wiem. Problem w tym, że ja NAPRAWDĘ przeżywam tego
motyla i nie DAJE mi to spokoju w normalnym codziennym życiu.
Pomijam oczywiście już niemożność zabicia najmniejszych robali, mrówek... „


Zaczęłam się zastanawiać co mogło by pomóc tak wrażliwej osobie. Po zastanowieniu odpowiedziałam:

Prawda jest taka, że nie możesz uratować wszystkich istot, choćbyś nawet bardzo, bardzo chciała. Żyjemy w świecie narodzin i śmierci. Jeżeli nadal nie możesz pogodzić się z odejściem tego motyla możesz coś dla niego i dla siebie zrobić. Po prostu wyślij mu energię miłości z Twojego serca.

Abstrahując trochę od tematu, kiedy rodowici Indianie (ci pierwotni) chcieli urwać gałązkę z drzewa prosili to drzewo o dar dla nich i dopiero potem ją odcinali. Kiedy zabijali zwierzęta, by móc się posilić oddawali duszę tych zwierząt do wszechświata i dziękowali za to, że zwierze przyczyni się do ich przetrwania.

Ciesz się ze swojej empatii, a kiedy nic nie możesz poradzić na to, co się wokół Ciebie niedobrego dzieje, po prostu wyślij Twoją miłość tym istotką, którym nie możesz pomóc. Wtedy będziesz miała świadomość, ze jednak coś zrobiłaś.

Pozdrawiam serdecznie

ps.

Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

piątek, 9 lipca 2010

Czy myślisz, że jesteś nikim?

Co skłania nas do myślenia, że nic nie znaczymy, że jesteśmy niepotrzebni, nic nie warci? Co powoduje, że czasami czujemy się jak śmieć walający się gdzieś na ulicy? Dlaczego tak się czujemy? Przecież urodziliśmy się całym potencjałem wiary w siebie, nie wątpiliśmy, że jesteśmy KIMŚ. Nawet prawdopodobnie nie zastanawialiśmy się nad tym gdy byliśmy dziećmi. Dopiero później, kiedy przybywało nam coraz więcej lat zaczęliśmy mieć wątpliwości co do siebie i do całego tego marnego świata, który stwarzamy dzień po dniu.

Kiedy żyjesz z dnia na dzień, chodzisz do pracy, jesz, oglądasz telewizję, spotykasz się ze znajomymi i rodziną nie odczuwasz, ze dzieje się z Tobą coś złego. Po prostu żyjesz jak automat. Dopiero, kiedy chcesz osiągnąć coś nowego, coś co wymyka się z poprzednich schematów, coś, co może naprawdę zaprocentować w przyszłości czymś wspaniałym zaczynają się schody. Nagle zaczynasz dostrzegać swoje braki, niedociągnięcia, swoje małe znaczenie.

Nawet, kiedy sam tego nie dostrzeżesz, skutecznie pomogą Ci w tym inni. Twoi znajomi, rodzina, życzliwa przyjaciółka. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zacznie podważać Twoją wiarę w siebie. Kiedy zaczniesz otrzymywać te informacje najprawdopodobniej od razu Twój nastrój się zmieni, zaczniesz powątpiewać w sens tego, co właśnie zacząłeś robić, w sens tego, czy nasionko, które zasadziłeś wykiełkuje i z czasem wyda owoce.

Najłatwiej w tej sytuacji się poddać. Ale po co robić? Włożyłeś już tyle wysiłku w posadzenie ziarenka. Wybrałeś miejsce, dobrą ziemię, rodzaj nasionka. Teraz wystarczy tylko pielęgnować nową roślinkę, która się pojawiła bądź pojawi.

A wątpliwości innych? Zawsze będą. Ludzie się boją, zazdroszczą, nie pozwalają innym się wybić poza siebie. To normalne.

A Twoje wątpliwości co do Twojej kompetencji, umiejętności itd.? Nikt z nas nie jest w 100% idealny. Każdy z nas uczy się na drodze swojego życia. Ty też na pewno wiesz obecnie dużo więcej niż przed paroma miesiącami, masz też więcej doświadczenia i mądrości życiowej. Nie zdołasz zahamować tego procesu, choćbyś nie wiem jak się starał. To naturalne. A więc za dzień, za dwa, to co teraz wydaje Ci się nie do przekroczenia będzie bułką z masłem.

Czy nadal myślisz, że jesteś nikim? Proszę zrób coś dla mnie. Przerwij teraz czytanie, wstań, podejdź do lustra i uśmiechnij się do siebie. Nie raz, nie dwa, ale 10 razy. ZRÓB TO TERAZ.


A teraz unieś ramiona do góry i powiedz:

JESTEM WSPANIAŁY TAKI JAKI JESTEM!!!!!!!!!!!!!!!


lub

JESTEM WSPANIAŁA TAKA JAKA JESTEM!!!!!!!!!!!!!!


Powtórz tę afirmację kilka, a nawet kilkanaście razy od razu. Aż do momentu, kiedy naprawdę poczujesz moc tych słów. Wypowiadaj te słowa z naciskiem i z przekonaniem. Możesz przejść się po pomieszczeniu, w którym przebywasz, wypowiadaj afirmację i ciesz się z jej siły.

Ja wiem, że:

JESTEŚ WSPANIAŁY TAKI JAKI JESTEŚ!!!!!!!!!!!!!!!


JESTEŚ WSPANIAŁA TAKA JAKA JESTEŚ!!!!!!!!!!!!!!


Ps.

Wierzę, że słowa te przeczytają osoby, dla których właśnie teraz potrzebne jest światełko w tunelu :)

Pozdrawiam serdecznie

Barbara

Ps2.

Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

czwartek, 8 lipca 2010

Inni ludzie są naszymi największymi nauczycielami

Ostatnio zdarzyła mi się niezbyt miła historia. Moja dobra koleżanka poddała w wątpliwość coś, z czego byłam bardzo dumna., poddała w wątpliwość jakość mojej pracy. Wzbudziło to we mnie wiele uczuć. Oczywiście negatywnych.

Wróciłam myślami do swojego dzieciństwa, gdyż ta sytuacja z jakiegoś powodu poruszyła sprawy z mojej wczesnej młodości. Co ciekawe, myślałam, ze te sprawy mam już przerobione. Ale nie. Zastosowałam więc EFT. Opukiwałam się skutecznie na kilka zagadnień, to, co tylko przychodziło mi na myśl po kolejnej rundce. Po całym procesie poczułam, że jestem innym człowiekiem, poczułam jakąś wolność i radość. Tak, że to, co na początku wywołało we mnie naprawdę okropne uczucia: żalu, rozżalenia, poczucia nic nie znaczenia, beznadziejności.... przyczyniło się do oczyszczenia mojej przeszłości. Dziękuję Ci moja koleżanko, ze nieświadomie przyczyniłaś się do mojego wyzwolenia!

Ps.

Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

wtorek, 6 lipca 2010

O właściwym rodzaju egoizmu

Dziś chciałam porozmawiać trochę na temat egoizmu w miłości i czucia się szczęśliwym. Najpierw proponuję ciekawy tekst Anthonego de Mello:

O właściwym rodzaju egoizmu


Nie chcesz być szczęśliwy. Chcesz przeprowadzić mały test? Pomyśl o kimś, kogo bardzo kochasz i cenisz i powiedz do niego w myślach: „WOLĘ BYĆ SZCZĘŚLIWY, NIŻ MIEĆ CIEBIE. GDYBYM MIAŁ MOŻLIWOŚĆ WYBORU, BEZ WAHANIA WYBRAŁBYM SZCZĘŚCIE." Ilu z was podczas wypowiadania tych słów poczuło się egoistami? Sądzę, że wielu. Widzicie co z nami zrobiono? Zobaczcie jak w was wdrukowano myślenie: „jak mogę być takim egoistą?" Wyobraź sobie osobę, która mówi do ciebie: „jak możesz być takim egoistą, że wybierasz szczęście zamiast mnie?" czy nie miałbyś ochoty wówczas jej odpowiedzieć: „Wybacz, ale jak ty możesz być takim egoistą, żeby wymagać ode mnie, bym wyżej cenił ciebie od szczęścia?"  I kto tu jest egoistą? „Spełnieniem miłości jest poświecenie, jej miarą brak egoizmu" - mawiał jezuita z Milwaukee. Zapytałem znajomą:
- Czy chciałabyś, abym kochał cię kosztem mego szczęścia?
- Tak - odparła.
Jakież to urzekające! Kochałaby mnie kosztem swego szczęścia, a ja kochałbym ją kosztem mego. I tak w konsekwencji mielibyśmy dwie nieszczęśliwe istoty. Ale to nieważne, niech żyje miłość!

Anthony de Mello „Przebudzenie" (fragmenty)

Ad: O właściwym rodzaju egoizmu. Muszę się tu nie zgodzić z De Mello. Przecież, kiedy już kochasz kogoś, to daje Ci to jakiś rodzaj szczęścia. Nie jest to poświęcenie, nie jest to wymuszenie (no może trochę, bo miłość wymaga od Ciebie, że chcesz być z tą drugą osobą,), po prostu czujesz szczęście z samego faktu zakochania. Więc po co szukać innego szczęścia – może złudnego? Bo czyż można być szczęśliwym kochając drugą osobę i równocześnie porzucając ją?

Egoizmem natomiast jest według mnie to, że w momencie, kiedy Ty kochasz, a druga strona wcale nie odwzajemnia Twojego uczucia -  Ty nie pozwalasz jej na odejście, na bycie niezależną. To jest egoizm, bo chcesz ją zachować tylko dla siebie, po to by samemu czuć się szczęśliwym. Ale czy to z drugiej strony możliwe jeżeli Twój partner nie dzieli się z Tobą swoją miłością?

Co o tym sądzisz?

Ps.
Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/


środa, 30 czerwca 2010

O czym marzyłaś/eś jako dziecko?

Niedawno buszując w sieci trafiłam na taki cytat: "Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy" M. Dąbrowska....

O czym marzyłam jako dziecko? Może to dziwne, ale chciałam być na gwałt dorosła, chciałam sama o sobie decydować, sama się organizować i podejmować decyzje. Taka Zosia – samosia. No cóż musiałam poczekać na spełnienie tego marzenia kilkanaście lat. Nadal pragnę być niezależna, nie znoszę żadnych przywiązań. Nie wiem skąd się to u mnie wzięło. Może z dzieciństwa? :)

O czym jeszcze marzyłam? Z rzeczy materialnych zawsze chciałam mieć taką lalkę z „siusiakiem”. Moja koleżanka miała – dostała od rodziny mieszkającej w Niemczech. Kiedy tyko do niej przychodziłam, to się tą lalką bawiłam. Dorosłam, zapomniałam o swoim marzeniu, a tu nagle okazało się, że moja przyjaciółka przeprowadza się do NRF i pozbywa się wszystkich niepotrzebnych już rzeczy. I wiesz co? Zapytała czy chcę tę lalkę dla mojej córeczki. Zaskoczyło mnie to tak bardzo... Oczywiście , że chciałam. Czyli dostałam wymarzoną lalkę, nawet dokładnie tę, którą się bawiłam. No tak, ale ona już nie cieszyła mnie tak jakby mogła kilkanaście lat wcześniej. Czyli w tym przypadku cytat z początku tego posta: "Marzenia zwykle się spełniają, ale nie tak i nie wtedy, kiedy tego pragniemy" sprawdził się w 100%

Czy miałam jeszcze inne marzenia? Prawdę mówiąc spoglądając wstecz nie miałam wielu marzeń. Moja rodzina nie była zbyt zamożna, musieliśmy na wszystkim oszczędzać, stąd nauczyłam się oszczędzania do perfekcji. Oszczędzania nawet na swoich marzeniach.

Ale teraz to się zmieniło, dorosłam i wreszcie dojrzałam, zaczęłam patrzeć na życie i zachodzące w nim wydarzenia innymi oczyma i przede wszystkim nie rezygnuję z marzeń. A one spełniają mi się coraz częściej w bardzo krótkim czasie.

Pozdrawiam Barbara

ps. Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

piątek, 25 czerwca 2010

Tworzenie siebie

Witaj. Dziś chciałabym przedstawić Ci bardzo interesujący artykuł Katarzyny Chudzik. Pt.:

Tworzenie siebie


Czy zastanawiałeś się kiedyś co wspólnego mogą mieć ze sobą takie osoby jak Adam Małysz, Christian Dior i Albert Einstain. Oczywiscie wszyscy oni zdobyli sławę i są ludźmi sukcesu. Jest to oczywiście prawda, ale tylko częściowa.

Oni umieją i mieli odwagę zacząć robić coś, czego nie robi większość ludzi i zaraz dowiesz się o co chodzi.

Otóż, wspólny mianownik tych trzech osób to: UWAGA! - robienie tego, co sie kocha - to jest determinant ich sukcesów- również finansowych. Natomiast skutkiem tego jest wolność, oczywiście.

Czy osoby te, zajęły się swoimi dziedzinami dlatego że nie było dla nich żadnej innej alternatywy? Nie, oni dokładnie wiedzieli co chcą robić, wybrali jedną dziedzinę z wielu innych mżliwości, bo byli w stanie określić to, czego nie umie zrobić większość z nas z różnych względów. Mianowicie, potrafili opkreślić sami siebie i odpowiedzieć na pytanie: KIM JESTEM.

Zauważmy, że ludzie ci tak bardzo oddali sie swojej pasji, że cala reszta społeczeństwa określa pewne rzeczy i czynnosci używajac ich nazwisk, np. mowimy, że "ubieramy sie w Diora". Gdy ktoś błyśnie inteligencją, wtedy nazywamy go Einstainem. Niektórzy potocznie mowią: "skoczyć Małyszem". Co wiecej, o Adamie Małyszu mowi sie już nawet że nie skacze, a wręcz lata. I mimo tego, że nie odnosi tak spektakularnych sukcesów jak w poprzednich sezonach - to zawsze będzie sie już kojarzył wszystkim z perfekcyjnymi skokami i długimi lotami. Wniosek z tego taki, że jesteśmy tym, co robimy. A gdy robimy to, co nas uszczęśliwia i daje spełnienie - to właśnie jest wolność.

A dlaczego właściwie mamy być opłacani za to czego nie znosimy robić? Myślę, że najwyższy czas skończyć z takim podejściem do zarabiania i utrzymywania się. Dlaczegoby nie być opłacanym za bycie szczęśliwym? Życie jest po to, aby je przeżywać - zamiast próbować przetrwać, jakbyśmy byli w wiecznej niewoli.

Zatem, w czym problem? Myślę, że wśród nas nie brakuje osób odważnych i wytrwałych aby podjąć to wyzwanie. Problem leży zupełnie gdzie indziej. Większość z nas po prostu nie umie się określić, bo nigdy nie zastanawialiśmy się and tym. Wychowywano nas w wierze, że praca jest tylko środkiem do zdobywania pieniędzy i nie może być niczym przyjemnym. Przy tym, pracujemy tyle, że nie zostaje nam prawie w ogóle czasu na zastanowienie się co sprawia nam przyjemność, kim chcemy być i co tak na prawdę chcemy robić w życiu. W ten właśnie sposób zostaliśmy uzależnieni od pracy za pieniądze i wyścigu szczurów.

A czy ty, drogi czytelniku, wiesz kim jesteś i co chcesz robić w życiu? To naprawde warte jest zastanowienia, bo determinuje twoją wolność.

Autorem artykułu jest Katarzyna Chudzik ---
www.independica.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ps.

Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Mój nowy seks

Witam Cię serdecznie.

Dziś proponuję Ci przemyślenia Agnieszki na temat seksu i pewności siebie:

Mam 40 lat. Uważam się za kobietę wykształconą i świadomą. A jednak nie wszystko jest dla mnie takie oczywiste. Uświadomił mi to wywiad z dr Alicją Długołęcką w 'Wysokich Obcasach' z 29 maja

Dlaczego pomimo tylu lat aktywności seksualnej ta sfera życia pozostaje dla mnie obszarem związanym z wątpliwościami, niepewnością, ze wstydem, z poczuciem winy?

To cudowne czuć coraz większą swobodę i pewność siebie, przełamywać zbudowane w psychice ograniczenia. Czuję się, jakbym zrzucała z siebie gorset. Zaprzyjaźniam się z sobą w sferze psychicznej i uczuciowej, bo przechodzę kryzys w życiu osobistym, ale zaprzyjaźniam się również ze swoją fizycznością.

Bez poczucia winy i skrępowania patrzę na siebie, dotykam się i czerpię radość z bycia ze sobą. Buduję swoją pewność, co pozwala mi jasno wyrażać oczekiwania wobec partnera, otwarcie i bez poczucia skrępowania. Bo w końcu to taka oczywista i naturalna sprawa, źródło ogromnej radości.

Teraz dopiero widzę, jak dojrzałość seksualna jest nieodłącznie związana z dojrzałością człowieka w ogóle. By cieszyć się seksem, tak samo jak i życiem, musimy odkryć, co nas cieszy. Musimy zajrzeć w głąb siebie i odpowiedzieć sobie szczerze, co jest nasze, a co narzucone bądź podświadomie przyjęte.

To konieczna lekcja, jeżeli chcemy żyć świadomie i czerpać z życia radość i szczęście. Z seksualnością jest dokładnie tak samo, a dojrzewając jako człowiek, dojrzewamy również jako istota seksualna. Wiadomo, że dojrzałość nie przychodzi sama z siebie, jest procesem, lekcją, która nie zawsze jest łatwa.

Zastanawiam się, gdzie tkwi błąd, że 40-letnia kobieta odkrywa takie rzeczy. Czy jestem wyjątkiem, czy może wyrażam to, czego większość z nas nie ma odwagi powiedzieć?

Co możemy zrobić, by seksualność, mimo epatowania ciałem i nagością w mediach, stała się naturalną sferą naszego życia - nauczaną i dyskutowaną, będącą źródłem radości i akceptacji, a nie igrzyskami próżności i rywalizacji, konkursem piękności?

Każdy ma prawo do mądrej edukacji pozwalającej zaakceptować swoją cielesność i potrzeby seksualne, dającej możliwość poznania swojego ciała bez obciążeń i poczucia winy. Odróbmy lekcję jako społeczeństwo, a obciążenia związane z lekcją indywidualną nie będą tak długie, trudne czy nawet bolesne.

Agnieszka
Źródło: Wysokie Obcasy
http://wyborcza.pl/1,76842,8028134,Moj_nowy_seks.html#ixzz0rWHSknha

czwartek, 17 czerwca 2010

Tapping EFT - podstawowe wiedomości

Witaj

W tym miejscu znajdziesz podstawowe informacje na temat techniki EFT, opis punktów, które należy opukiwać oraz video Garego Craiga (na końcu tej strony)- twórcy metody dzięki któremu dowiesz się jak ta technika powstała  i jaki ma wpływ na osoby, które ją stosują.

Procedura Techniki Emocjonalnej Wolności (EFT ) mówiąc w wielkim skrócie polega na delikatnym opukiwaniu punktów zakończeń meridianów ciała i jest metodą, która równoważy zakłócenia w układzie energetycznym i uwalnia nas od  negatywnych emocji, dzięki czemu zmienia się także nasze zachowanie na bardziej korzystne dla nas.. 

Dużą zaletą techniki EFT jest to, że każdy łatwo może się jej nauczyć i stosować do codziennych problemów. Marzeniem twórcy metody, Gary Craig’a jest, by EFT poznało i stosowało jak najwięcej ludzi na całym świecie. W internecie dostępne są darmowe podręczniki opisujące procedurę EFT. Po zapoznaniu się z nimi możesz zacząć samodzielnie stosować EFT do indywidualnych potrzeb.

Może się ona wydawać na pierwszy rzut oka bardzo skomplikowana, ale w rzeczywistości jest bardzo prosta.

Przebieg procesu:

1. WYBIERZ PROBLEM, nad którym chcesz pracować (np. ”boję się tego spotkania” albo "czuję niepokój")

2. Określ na skali od 0-10 INTENSYWNOŚĆ PROBLEMU czyli to, jak silnie przeszkadza Ci to w TYM momencie (np. jak silny jest lęk przed spotkaniem czy jak silny jest niepokój; 10 oznacza, że jest bardzo silny 0 – wcale go nie odczuwasz)

3. USTAWIENIE – Zdarza się, że sabotujesz własne działania? Mówiliśmy o tym w rozdziale I. Obiecujesz sobie jedno a robisz drugie (np. mówisz sobie, że nie jesz słodyczy a zjadasz tabliczkę czekolady i jesteś zła na siebie) albo pragniesz mieć bliski, serdeczny związek a podświadomie nie wierzysz, że zasłużyłaś na to. W EFT takie zjawisko nazywa się odwróceniem psychologicznym i występuje w wyniku odwróconej polaryzacji w naszym ciele. Psychologiczne odwrócenie jest przyczyną chronicznych, trudno uleczalnych schorzeń. Zjawisko to zwykle przebiega na poziomie podświadomym i jest spowodowane negatywnym myśleniem. Technika EFT, jako jedyna posiada procedurę, która pomoże Ci skorygować odwróconą polaryzację, a tym samym otworzyć drogę do zmiany Twoich dotychczasowych niekontrolowanych zachowań. Ta procedura nazywa się ustawieniem.
Ustawienie nastawia odwróconą polaryzacje w naszym układzie energetycznym, która zaburza właściwy przepływ energii. Co to znaczy? Nasz system energetyczny można porównać do zbioru przewodów energetycznych, które są zasilane przez baterię. By nasz system energetyczny pracował prawidłowo bateria musi być dobrze ustawiona (plus do plusa). Jednak często się zdarza, ze bateria jest ustawiona odwrotnie. I wtedy nawet bardzo się starając, wizualizując itd. Nie otrzymujemy takich rezultatów jak chcielibyśmy.
 By ją dobrze ustawić po prostu opukujemy określony punkt na którejkolwiek z dłoni równocześnie wypowiadając specjalnie na ten cel spreparowaną afirmację.

Procedura ustawiania

Procedura ustawiania przebiega następująco:

Oklepując PUNKT KARATE (zewnętrzny bok dłoni) powtarzamy głośno, TRZY RAZY zdanie:
„CHOCIAŻ (mimo, że) – tu wstawiamy problem, który wybraliśmy, np.- boję się tego spotkania CAŁKOWICIE I KOMPLETNIE KOCHAM I AKCEPTUJĘ SIEBIE”
albo
"Mimo, że czuję ten niepokój całkowicie i kompletnie kocham i akceptuję siebie”
„Chociaż boli mnie głowa, głęboko i całkowicie akceptuję siebie".
"Chociaż wciąż nie mogę dostać nowej pracy, całkowicie i głęboko kocham i akceptuję siebie"

Czyli Ustawienie powinno zawierać problem, z którym chcesz sobie poradzić. Następnie dodajesz afirmację całkowitej akceptacji siebie.
Zdanie powtarzamy min. 3 - 5 razy. W trudniejszych przypadkach można powtórzyć nawet do 10 razy, lub więcej.

Punkt karate (patrz rysunek 1) można opukiwać uderzając trzema palcami jednej ręki w obszar na przedłużeniu podstawy małego palca leżący na boku dłoni lub uderzając bokami obu dłoni o siebie (uzyskujemy większą intensywność stymulacji, ale warto uważać, aby nie uderzać bardzo mocno, gdyż uderzamy kością o kość).

Rysunek1:

 

4. RUNDKA - OPUKIWANIE PUNKTÓW UWALNIAJĄCYCH STRES

Teraz będziemy opukiwać specjalne punkty na ciele. Punkty te ustawione są symetrycznie po każdej stronie ciała. Rysunek 2 pokazuje ustawienie punktów tylko po jednej stronie ciała. Dzięki opukiwaniu punktów uwolnimy blokady, które są zlokalizowane w naszym systemie energetycznym. Wracając do przykładu z kablami elektrycznymi blokady te to jakiś nalot na kablu uniemożliwiający swobodny przepływ energii. Podczas opukiwania punktu nalot ten samoistnie odpada, dzięki czemu energia może płynąć swobodnie. Czyli w bardzo prosty sposób pozbywamy się blokady w ciele, która była odpowiedzialna za nasz niechciany sposób zachowania czy odczuwania.

Punkty opukujemy delikatnie dwoma lub trzema palcami, zwykle dominującą ręką. Jeśli jest to punkt, który znajduje się po obu stronach ciała, nie ma różnicy którą stronę ciała opukujesz. Podczas, gdy opukujemy każdy punkt, powtarzamy głośno wybrany problem. Jest to tzw. Przypominacz. Np. „BOJĘ SIĘ TEGO SPOTKANIA” albo "CZUJĘ NIEPOKÓJ".

Opukujemy następujące punkty:

POCZĄTEK BRWI – na początku brwi przy nasadzie nosa
BOK OKA – z boku oka na kości oczodołu, na wysokości kącika oka
POD OKIEM – na kości oczodołu, zaraz pod dolną powieką
POD NOSEM – w środkowym zagłębieniu
POD USTAMI - na brodzie w poziomej bruździe
PONIŻEJ OBOJCZYKA – Punkt jest w miejscu połączenia kości obojczykowej i pierwszego żebra (umieść palec w zagłębieniu przypominającym literę U, które jest nad mostkiem, a następnie od podstawy U odmierz 2,5 cm w dół i 2,5 cm w prawo i w lewo – lub spójrz na rysunek poniżej)
POD PACHĄ – z boku ciała na wysokości sutka, ok. 10 cm od pachy


Rysunek 2

Podczas opukiwania możesz korzystać z obu rąk na raz, lub opukiwać się tylko jedną ręką (nie ma znaczenia którą) oraz zmieniać ją w trakcie rundki. Nie ma też znaczenia którą część ciała opukujesz. Do opukiwania możesz wykorzystać dwa palce – wskazujący i środkowy, a na punktach obojczyka i pod pachą użyć czterech palców w celu pokrycia większej powierzchni ciała i zwiększenia prawdopodobieństwa trafienia w punkt.

Po opukaniu wszystkich punktów weź głęboki oddech. Zanuć ulubioną melodię i policz od 10 do 1.

5. TESTOWANIE - powracasz myślami do wybranego problemu i ponownie oceniasz intensywność swoich uczuć w TYM momencie. Powtarzaj procedurę Ustawienia i Opukiwania Punktów dopóki intensywność Twoich uczuć nie spadnie do poziomu 0-1.

Nie należy się obawiać, że wmówimy sobie czy „wpukamy” problem. Nosząc w sobie przez lata niepokój, poczucie winy, czy żal, co gorszego możemy sobie zrobić koncentrując się na nim przez kolejne dwie minuty? Tym bardziej, że po tym czasie przeszkadzające uczucie najczęściej znika samoczynnie i nawet gdy spróbujesz na siłę go wywołać, przejaskrawiając problem czy sytuację, nie jesteś w stanie go odczuć.

Cały proces nie trwa dłużej niż 5 minut. Po tym czasie od razu odczujemy ulgę związaną z danym problemem czy niechcianym uczuciem. Czasami będzie to ulga bardzo niewielka, czasami zauważymy, że całkowicie problem przestał nas dotyczyć.

Ps. Artykuł ten, to fragment mojej książki "Poznaj samego siebie i zacznij żyć pełnią życia" 

A teraz pragnę polecić Ci video Garyego Craiga - twórcy EFT:  "Wprowadzenie do EFT"




ps.

Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/

Wierzysz w przypadek czy w przeznaczenie?

Jak to jest z Tobą? Wierzysz w przypadek, czy przeznaczenie? Często zdarzenia w życiu ludzie podsumowują w następujący sposób: ach, to był przypadek. Takie stwierdzenia bardzo często pojawiają się szczególnie wtedy, kiedy spotkało taką osobę coś wyjątkowo miłego (dostałam 5 z egzaminu, szef mnie pochwalił za moją pracę itd.)

Innym rodzajem reakcji na przeżyte sytuacje jest stwierdzenie: przeznaczonym mi było takie zakończenie tej sprawy, nic nie mogłam/mogłem na to poradzić.

Nasze życie można przyrównać do podróży na szczyt góry. Niektórzy wspinają się na ten szczyt i od czasu do czasu spoglądają w dół, na drogę, którą przebyli – i nazywają ją przeznaczeniem.

Inni oglądając się w tył mówią: o na tym skrzyżowaniu skręciłem w lewo – to był przypadek – w zasadzie było mi obojętne którą ścieżkę wybiorę.

Tacy ludzie (mam na myśli obydwa przypadki) często dochodząc na szczyt ze zdumieniem stwierdzają, że wspinali się nie na tą górę, co zamierzali! Osiągnęli inny szczyt. niż chcieli na samym początku (zakładając, ze na początku wybrali jakiś) lub po prostu wpięli się na jakąkolwiek górę mając w sercu cichą nadzieję, ze to będzie ta właściwa i znajdą na niej same dobrodziejstwa. Świetnym jest, gdy na szczycie zastaną super warunki: cieplutkie schronienie pełne jedzenia i dobrego towarzystwa. Niestety w wielu przypadkach może się zdarzyć zupełnie coś przeciwnego – zastają na miejscu zimne i nieprzyjazne środowisko.

Ale tak naprawdę nie ma co dziwić. Nawet zdrowy rozsądek mówi nam, ze wybierając się w góry, powinniśmy zaopatrzyć się w dobrą mapę, zadbać o odpowiedni ekwipunek, no i oczywiście wyznaczyć sobie trasę podróży jeżeli nie chcemy narazić się na przykre niespodzianki.

A jak Ty jesteś przygotowana/przygotowany do osiągnięcia szczytu? Do której grupy osób należysz? Do tej co mówią o przeznaczeniu, do tej co mówią o przypadku, a może do tej, która starannie przygotowuje się do osiągnięcia celu?

Pozdrawiam serdecznie i życzę Tobie i sobie dobrego przygotowania i coraz większego rozeznania w drodze na szczyt.

Barbara Łukowiak

ps.

Czy chcesz wreszcie poczuć się dobrze? Poznaj tajemnicę jak odkryć swój prawdziwy potencjał i pozbyć się na zawsze negatywnych przekonań o sobie samej! Zobacz TUTAJ: http://poznajsamegosiebie.wszystkodlaciebie.pl/